Zaczęłyśmy od porządkowania wnętrza domu aby przygotować przestrzeń magazynową pod niezbędne do wykończenia płyty OSB, gipsowo-kartonowe, nowo zakupione drzwi i wełnę mineralną. Sprzątania - MOC. Wnosimy do środka nasze meble ogrodowe - będą pełniły tymczasowe wyposażenie śniadaniowo - kawowe. Kolejnym sprzętem wniesionym jest "koza". Będzie niezbędna, gdy nadejdą jesienne chłody i wilgoć. Porządkuję garaż i obydwa poddasza. Trzeba zrobić miejsce dla kredensu, któremu zamierzamy dać drugie życie... Wspólnymi siłami wciągamy na poddasze (po drabinie !) zapas drewnianych belek, a w odwrotna stronę znosimy płyty gipsowe do wykorzystania na dole...
Ewa od dwóch miesięcy przy pomocy nastoletniego Dawida buduje ścianki działowe... (Mam w tym swój udział wypełniając je wełną).Dawid z entuzjazmem uczy się posługiwać kolejnymi narzędziami i jest naprawdę wielkim pomocnikiem.
Nie potrafię wyrazić z jaką benedyktyńską cierpliwością, Ewa zmaga się z niwelowaniem krzywizn i błędów poprzedników... Niekiedy, żeby przykręcić płyty do pustego miejsca tworzy słupki z metalowych profili zakotwiczonych do stropu i posadzki.
A głowa, bark i wyciągnięte ramiona zastępują brakujące urządzenia do podtrzymywania płyt pod sufitem lub skosem... w taki sposób zrobiliśmy we trójkę sufit w ubikacji...
taki gość nam złożył wizytę...
a to pierwszy bukiet poświęconych ziół...
i te pieruńskie sztukówki...
a tak już po obróbce
garderoba i łazienka
a tu już drzwi gotowe do montażu..
pierwsze pasmo wełny przymocowanej do sufitu w sypialni i ocieplanie stropu w salonie (masakryczna praca)
i pierwsze ściany poddasza...
Kolejnym wyzwaniem z którym musiałyśmy się zmierzyć to DROGA. Prawdopodobnie dwukrotne jej przekopanie pod instalację wodną a następnie elektryczną, sprawiło, że wciąż stała na niej woda. Kilkakrotny przejazd autem tworzył z niej błotne bajoro. Nie potrafię opisać ile taczek kamieni, gruzu, popiołu a w końcu odpadków gipsowo-kartonowych wsypałyśmy w powstałe głębiny. Bez efektu. Zaczęłyśmy kopać rowy po obydwu stronach drogi...
Pomogło.
Sąsiedzi z dezaprobatą i współczuciem kiwali głowami widząc nasze umęczenie... W końcu, dzięki pomocy jednego z nich, nabywamy ciężarówkę żużlu, rozgarniamy
i ... koniec męczarni....
Wprawdzie za ładnie to nie wygląda, ale teraz Ewa wyjeżdżając z posesji nie pozostawia za sobą kilometrowego pasma błota na szosie....no i autko nie wymaga nieustannego mycia.
Wyczerpanie, ból wszystkich mięśni, u Ewy kontuzja przedramienia (efekt wiercenia kilkuset wkrętów dziennie) osładzamy sobie wspólnymi śniadaniami, popołudniową kawą przed domem, gdzie nasze marzenia szybują wraz z odlatującymi kluczami... Śledzimy horyzont, przyglądamy się imponującej grządce z dyniami i nasturcjami... Czasami wydaje nam się, że dynie chcą nam zadość uczynić za porażkę ogrodniczą pozostałych upraw... Kolejne spotkania z przyjaciółmi,
zapoczątkowują nam zbiór krzewów, drzew i kwiatów pod przyszły ogród. Jaki to będzie wspaniały ogród...kiedyś...
Tymczasem nasze plony rozdajemy najbliższym...
W połowie września ( tym razem na północy) robimy wypad do Malborka i kibicujemy zawodnikom pierwszej konkurencji triathlonu - pływania na dystansie czterech kilometrów w chłodnej wodzie Nogatu.
Czeka ich jeszcze 180 km rowerem a później bieg na dystansie 42,2 km. Filmujemy zwycięzcę (pokonał dystans w niecałą godzinę) ...
to filmik od organizatorów
i robimy trasę nordic walking wzdłuż odrestaurowanych murów Zamku malborskiego...
Obiecuję sobie, że przy kolejnej wizycie Ewy, zwiedzimy zamek. Ze zdumieniem dostrzegam niesamowite zmiany w odnowionym zabytku. To już nie jest ten sam zamek, który pamiętam sprzed paru lat.
W ramach renowacji naszych "scioranych" (jak mówi Ewa) ciał i dusz, słuchamy koncertu Chóru Polonii amerykańskiej z Filadelfii.
Wzruszam się przy pieśni wykonanej po polsku...
wsłuchuję się w słowa :
...Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi,
Niech cię płacz sierot do litości wzbudzi.
Wygnańcy Ewy do ciebie wołamy,
Zlituj się, zlituj, niech się nie tułamy [...]
myślę o moich i cudzych nieobecnych... ocieram łzy, nie jestem sama...
Polsko, czemu Twoje dzieci opuszczają gniazda...
Kilka dni później słuchamy koncertu Stanisławy Celińskiej,
jej interpretacja "Szeptem" , "Kasztanów" Zylskiej oraz pieśni Papuszy - cudna...a przy okazji polecam jej płytkę o Warszawie....
równie piękny kawałek...
I tak dwie nomadki, wyczerpałyśmy limit podróżowania na ten rok....
Praca budowlana do kobiety jest niezwykle wyczerpująca, miałam kiedyś praktykę na budowie... podziwiam Ewę. Piękne dynie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Świadomość, że jest nadzieja na przytulny własny "kąt" nie pozwala czuć zmęczenia.... a ile satysfakcji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Ewa
Rozumiem, pozdrawiam ciepło i posyłam uśmiechy :)
Usuń