Jeśli chodzi o ceny owoców, piwa, czy posiłków to jest tu dosyć drogo : czereśnie, morele ok 5 euro za kg, piwo 2,50 do 5 euro za obiad 2 osób 49,90 euro lub 26,60 e. - skromniejszy ale korzystamy z tej oferty podczas wypadów całodniowych ( 5 wycieczek w przeciągu dwóch tygodni). Kolejna nasza wycieczka na plaże Kanoni i Bataria w Kassiopi odległej od Rody 24 km pokonujemy jak zwykle częściowo autobusem, dalej 30 min. pieszo i to jest zdecydowanie najpiękniejsze miejsce na ziemi !!! drobne śnieżnobiałe kamyki, krystaliczna błękitna woda, marmurowe ulice tonące w cyklamenowej bugenwilli, pyszne owoce morza kafejki z kolonialnym rattanowymi fotelikami, meblami, które pamiętają jeszcze Anglików, powodują, że wrzucamy drobne monety do zatoki, przysięgając sobie, że tu wrócimy....
Na jednym ze spacerów do odległej zaledwie 3 km Acharavi, co krok spotykamy czarujący krzew. Przystajemy. Jest obsypany dwukolorowymi kwiatkami żółto-różowymi. Jak fajnie by pasował do naszego domu.
Po uiszczeniu opłaty usłyszałyśmy, że ta roślina nie przetrzyma polskiej zimy i trzeba ją przechować w dodatniej temperaturze... :( ot co.
Niedawno okazało się, że rośliny, które przywiozłam z Regensburga myśląc, że to gigantyczny czyściec wełnisty, okazały się naszą rodzimą dziewanną !!!, której mam teraz przed oknem cztery sztuki...
Doszło już do tego, że sadzonkujemy chwasty polne...choć dziewanna ma niebagatelną historię. A ponieważ "tam, gdzie rośnie dziewanna, mieszka biedna panna" muszę się ich niestety pozbyć...bo ten znak przyoblekł się smutnym zdarzeniem i nie chcemy tego więcej... Popłynęłyśmy statkiem do wysp Paxos i Antipaxos. Po drodze podziwiałyśmy przecudne zatoki, do niektórych wpływałyśmy. Na zboczach wille i pałace, w tym pałac, w którym urodził się książę Filip, mąż królowej Elżbiety. Dopływamy do Paxsos i zatoki Blue Caves. Na statku Ionian Cruises mieszają się międzynarodowe języki. Opalamy się, popijamy kawkę i utrwalamy mijane plaże, zatoki. Jest fantastycznie.
W końcu cumujemy w pobliżu Antipaxsos i mamy okazję popływać. Wskakuję do wody wraz z innymi pasażerami, mimo, że jest lodowata... Bosko. Na kolejnej całodniowej wycieczce, zwiedzamy wpisaną na Światową Listę Zabytków Unesco starówkę stolicy Korfu - Kerkyrę. Leje jak z cebra, a my ukryte pod kawiarnianym parasolem, sączymy "aperol spritz", pyszną kawę + brownie a zwiedzanie zostawiamy na dzień odlotu. Ponieważ ostatniego dnia, musimy opuścić pokój o godz. 12:00 a odjazd na lotnisko mamy o 22:30, wykupujemy wycieczkę na wschodnie wybrzeże do Paleokastritsy i dogadujemy się z organizatorem, że zabierze nas z bagażami i zamiast wracać do hotelu same pojedziemy do stolicy wyspy i sobie pozwiedzamy. Jeszcze wieczór w plażowym barze przy muzyce greckiej, tańcach i winie. Bawimy się z poznaną parą z Gorzowa Danką i Zbyszkiem. Gorącą nocą rozbawieni, wracamy do hotelu. Ostatniego dnia zwiedzamy tak wiele, że do samolotu wsiadamy nieźle ściorane. Najpierw był taras widokowy Bella Vista skąd roztaczał się widok na zachodnie wybrzeże, później najważniejszy na Korfu klasztor Moni Theotoku i w końcu cudne plaże Paleokastritsy, gdzie wraz z młodym małżeństwem wynajmujemy za 10 euro rower wodny i przez godzinę pływamy w oddaleniu od plaży. W końcu skaczę do wody i płynę do brzegu w wyjątkowo cieplutkiej wodzie. A plaże, tak jak ocenił je Larry Durrell - najpiękniejsze na wyspie....
Wrócimy tam...