Jakoś nam nie po drodze, spalone słońcem wybrzeża południa. Trafiamy do Rody - miejscowości najdalej wysuniętej na północ wyspy. Codziennie podziwiamy panoramę gór Albanii po drugiej stronie morza. Są niezwykle malownicze, majestatyczne.Wysokie, do 2600 m.n.p.m. Noszą nazwę Gór Przeklętych, z powodu stromych, niedostępnych szczytów.
Dotarłyśmy do miejsca, które zachwyciło nas w czasie zimowych wieczorów z serialem Durrellowie. Serial zrealizowano na podstawie autobiograficznych książek Geralda Durrella. Jego matka, Louisa Durrell po śmierci męża, wraz z czwórką dzieci postanawia osiedlić się na wyspie Corfu.
kadr z filmu
Wyspa, przez pięćdziesiąt lat dziewiętnastego wieku była pod panowaniem angielskim.
I w zasadzie od tamtego okresu, ulubionym miejscem wakacyjnego wypoczynku Anglików, trwającym aż do dziś. Dzieje tej Rodziny opisał najmłodszy syn Gerald i częściowo najstarszy, znany pisarz Larry. Tak bardzo rozsławili wyspę, że nie tylko nakręcono o ich przeżyciach serial ale rdzenni mieszkańcy wyspy ufundowali im tablice pamiątkowe, zdobiące park stolicy Kerkyry.
Teraz naocznie przekonałyśmy się o zachwycających plażach, nieziemskim błękicie Morza Jońskiego i fantastycznych kolorach kwitnących oleandrów, opuncji, amarylisów. Do tego eukaliptusy, cyprysy, drzewa oliwne o powykręcanych pniach (tu nigdy nie były przycinane). Spotykamy malwy i maki o żółtych kwiatach.
wszędzie bugenwille....
jakaranda
kwiat fikusa
maki żółto kwitnące
przed bugenvillą, na dziedzińcu Monastyru w Paleokastrisie
Jeszcze zimą zarezerwowałyśmy pobyt w hotelu "Silver Beach". Termin na przełomie maja i czerwca gwarantował uniknięcie upałów na rzecz umiarkowanego ciepła i tak też się stało. Morze było trochę chłodne, basen zasilany chyba górską źródlaną wodą, zimny jak diabli ale co tam i tak się kąpałam. Wprawdzie nogi latały mi nieskoordynowanie, w efekcie silnego zasolenia wody i zmagania się z wypornością ale pławienie było boskie. Po kilkudziesięciu latach, Ewa znowu leciała samolotem i w końcu wypoczywała w pełni, wolna od szoferowania. Dotychczas pokonywała olbrzymie wakacyjne przestrzenie samochodem, z noclegami w namiotach i schroniskach. A tu zdecydowałyśmy się na All inclusive. Rozpływamy się w rozkoszy wakacji co zauważają współmieszkańcy naszego Silver Beach : "Panie ciągle promienieją radością..." słyszymy. I tak jest istotnie. Wykorzystałyśmy te dwa tygodnie maksymalnie, jeżdżąc na wszystkie możliwe wycieczki i rejsy w tym czarującym regionie Europy. Jedna z pierwszych wycieczek - to Albania. Jest tak blisko... grzechem byłoby jej nie zobaczyć. Płyniemy do Sarandy - to albański nadmorski kurort. Na nadbrzeżu cumują rozmaite jachty i łodzie rybackie. Wśród nich przewodniczka pokazuje nam jeden z najdroższych jachtów na świecie, należący do jakiegoś hiszpańskiego multimilionera, czyli Albania zaciekawia nie tylko nas.
Z Sarandy jedziemy do źródła Blue Eye - wywierzyska , skąd wypływa 6m3 wody na sekundę a głębokość źródła sięga - 53 m. Przyglądamy się nurkowi, który prawdopodobnie chwilę przed naszym przybyciem zakończył eksplorację źródła dającego początek krystalicznie czystej rzece Bystricy.
Nabieram wody z tego źródła, wypijam kubek przed snem.... i przez trzy dni mam czyszczenie góry i dołu... ale to było później. Tymczasem ruszamy do Parku Narodowego Butrinta - antycznego miasta- portu, którego historia sięga VIII w. przed Chrystusem.Pierwsze wzmianki o tym mieście pojawiają się w poemacie Eneida Wergiliusza. Wędrujemy po ruinach tego miasta i traktujemy tą wizytę jako niespodziewany, zaskakujący prezent w spontanicznie wybranej wycieczce do Albanii.
napis dedykowany Asklepiosowi - patronowi świątyni...
amifiteatr (III w. po Chr.)
baptysterium
Wielka Bazylika (czasy późniejsze, VI w. po Chr.)
Brama Lwa - tajne wejście do miasta od strony jeziora
Wycieczka do Albanii, nie przesłoniła nam tego co o niej wiemy...Wprawdzie, nie zdążyłam przeczytać książki o Albanii "Błoto słodsze niż miód" ale ukradkiem robię zdjęcia ludziom żyjącym poza kurortem...ich domy...to głęboki PRL...Delektujemy się lokalnymi potrawami. Oliwa i oliwki + sałatka grecka jest naszym codziennym menu.Wybieramy się na gyrosa (którego w Polsce omijamy dużym łukiem) i owoce morza. Jesteśmy ukontentowane. Było smacznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz