Z nostalgią wspominam ciepłe wody Warty, jezior ...nieśpieszne prace w "Babim Lecie" i cały bukiet spotkań, biesiadowania, przytuleń...
Nie ma kasy, to też niewiele przybyło w naszym domku ale cieszy każdy detal...
i tak po kolei :
1. Przewiozłyśmy już połowę naszego ziemnego pagórka i rozplantowałyśmy ziemię ( przed frontem i od strony przyszłego tarasu.).
W ten sposób pozbawiłyśmy podejście jednego stopnia
i oddaliłyśmy podmakanie od domu. Na koniec posiałyśmy trochę trawy, żeby związała sypką ziemię.
2. Przesadziłyśmy dęby (samosiejki), magnolię i posadziłyśmy nasze pierwsze iglaki przed domem.
Wcześniej udało mi się z Ewy pomocą wyczyścić stare wiadro i konew do mleka - świetnie pasują do konewki i wanienki ocynkowanej .... to już się zrobiła mała kolekcja ocynkowanych naczyń... (oczyma wyobraźni już widzę w nich, przyszłoroczne hortensje..) Tymczasem stanowiły przejściowe doniczki dla konik (iglaczków).
3. Wokół dwóch stron domu rozłożyłyśmy włókninę, mocując ją do podłoża plastikowymi krawężnikami (fajnie wtapiają się pomiędzy trawę a włókninę) i na tak przygotowane podłoże, wysypałyśmy ok 10 worków z kamykami białymi + żółtymi. Zmusiły nas do tego deszcze i burze, ochlapując dom błotem do metra wysokości. Po prostu trzeba było szorować tynk karcherem. Tego było już za wiele...
4.Nabyłyśmy płytki chodnikowe (oczywiście w kolorach ecru) i zrobiłyśmy podejście do domu od strony garażu ( to z myślą o mamie Ewy).
musiałam przesadzić malwę...
trawka już wzeszła...
5.,Zamówiłyśmy u miejscowego stolarza blat kuchenny z jasnego drewna , który równocześnie jest też parapetem pod oknem kuchennym. No i oczywiście został zamontowany i uszczelniony nasz nowy zlew wraz z baterią. Do tego koniecznie trzeba było kupić kilka płytek, dla zabezpieczenia ściany. Są śliczne w polne kwiaty i trawy i kosztowały duuuużo... :(
widok za oknem jeszcze niefajny ale za rok będzie lepiej....
Ewa w akcji...
Zaraz po moim powrocie do pracy, Ewa zaczęła zabudowywać przestrzeń pod blatem , nabywając kolejne elementy przyszłych szafek, półek, drzwiczek kombinując, jak to wszystko sprawnie połączyć. Niekiedy musiała wszystko demontować , docinać, szlifować nie mówiąc o impregnowaniu... po prostu benedyktyńska cierpliwość i determinacja...
Jeszcze w sierpniu kupiłyśmy lampy do salonu, kinkiety do kuchni
i na taras, oczywiście modyfikując je na własną modłę. Ewa wszystko zainstalowała nie mówiąc o gniazdkach pod płytę indukcyjną (która na tę chwilę do wymiany).
W ubikacji ukrywa przepływowy ogrzewacz wody i wszystkie kurki do bidetty pod półkami...
Znajomi przywożą nam kanapę i fotel, które wciągamy w sześć osób przez dziurę w suficie na poddasze .... przyda się...
Ja wydobywam z lamusa starą szafkę nocną, morduję korniki, Ewa dorabia do niej nóżki i będzie jak ulał do nowych mebli w sypialni... + moja lampa Tiffany'ego....
W starej, odnowionej ramce po byłym lustrze umieszczamy sentencję ( wynalazek Ewy i jej misterna praca z rozlewającą się z szablonu farbą, jeszcze długo czyszczoną i cyzelowaną ... )
Teraz modlimy się o nabywcę mojego mieszkania ...
i przeprowadzkę... To potężne logistyczne przedsięwzięcie, które nocami nie daje nam spać...
Koniec roku i Święta planujemy w "Babim Lecie" ...
Pozdrawiam dziewczyny! Jest pięknie! Posyłam dobre myśli, żeby nabywca się znalazł i kupił bez jęczenia... mieszkanie :)
OdpowiedzUsuńŚciskam i podziwiam
Dzięki Margarithes :)
OdpowiedzUsuńmocno wierzymy, że kiedyś będzie Ci po drodze... i razem zasiądziemy z irish whisky przy kominku... Zapraszamy <3
Bardzo dobrze to wygląda :-) Jak tylko będziemy w pobliży to wstąpimy :-) Uściski
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie <3
OdpowiedzUsuńCiekawe mieszkanie - dobrze skonstruowane i pełne kwitnących kwiatów - czyli to co lubię.
OdpowiedzUsuń