Pośpieszny
wyjazd do Augustowa sprzyja zaznajomieniu się z tą wschodnią częścią Polski.
Już na "dzień dobry" uderza mnie egzotyka gwary i dwujęzyczna
zapowiedź kolejnych stacji : polski i litewski. Później w recepcji rozczula
mnie taki dialog jak z "Samych swoich" w wykonaniu młodej, ładnej
dziewczyny i młodzieńca :
-
czy długo przyjdzie czekać do lekarza ?
-
niedługo, będzie pan trzeci...
-
no nie wiem czy przeżyję ?
-
to będziemy ratować...
Mieszkam
w obciachowym "Pałacu na wodzie" z ambicjami sanatoryjnymi, gdzie
właściciel ma słabość do złota i na ten kolor pomalował prawie wszystko...
pracownicy żartują, że ich też chciał pomalować... W głównym salonie portret
właścicieli na tej samej wysokości co Jana Pawła II.
Nie ma dostępu do Wi -Fi i są poważne problemy z
czystością... ale nagroda jest tuż za drzwiami...
Augustowskie noce, jezioro, kanał, puszcza...
Z przyjemnością przyglądam się żaglówkom, statkom
sunącym
po Nettcie. Niekiedy są to małe pływające mieszkanka
z kanapami, grillem i muzyką.
Od czasu do czasu Maria Peszek daje
koncert dla trzystu osób płynących statkiem po jeziorze z towarzyszeniem laserów i z takim
nagłośnieniem, że porusza wszystkie noclegownie na nadbrzeżach… prawie Ibiza
Dostaję bonus - możliwość przyjrzenia się Międzynarodowym Zawodom Łodzi Wytrzymałościowych....
Wykorzystuję każdą możliwość poznania okolicy. Trochę wędruję o świcie z kijami, jeżdżę na wycieczki i wędruję w odległe miejsca, jak smażalnia ryb nad Jeziorem Białym . Pierwszy raz pałaszuję stynki ( takie drobne rybki, które się smaży i je, jak frytki) i miętusa (taka wyśmienita ryba, która lubi duże głębokości i chłodne wody na przykład jeziora Hańcza , miejscami sięgającego w głąb powyżej 100 m) ... pychota. Jadę do Studzienicznej miejscowości z sanktuarium, zabytkowym drewnianym kościółkiem z oryginalnym oświetleniem z poroża, gdzie usypaną w 1920 r groblą można dojść do studni z "uzdrawiającą" wodą. Chciałam sobie posmarować kręgosłup ale byłam w wąskiej sukience i poprzestałam na dłoniach :). Ujmuje mnie cisza tego miejsca, kiedyś była tu pustelnia zamieszkiwana przez mnicha z pobliskiego klasztoru kamedułów i to on wykopał tą studnię od której nazwę wzięła wieś i jezioro.
Gdy przechodzimy pomostami nad bagnami, koleżanka pokazuje mi roślinkę o nazwie bóbrzyk lub bobrek, którą miejscowa ludność zbiera i stosuje na dolegliwości żołądkowe. migreny, pasożyty itd. Widzę ją pierwszy raz.
Piękne widoki, złoto rzeczywiści ocieka :)a roślinka interesująca. Miłego wypoczynku Bogusiu :* pozdrawiam również Ewę :) kiss kiss
OdpowiedzUsuńDziękujemy, że znajdujesz chwilę... aby dostrzec nasze codzienne życie. Cieplutko przytulamy :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń