tego już nie ma... wracam do minionych obrazów i zdjęć, bo jak zapisać mijanie... chłód słońca ?
Odliczamy
drugą zimę i wiosnę w naszym „Babim Lecie”. Rejestruję obrazy zmieniającego się
świata wokół naszego domu i ogrodu. To jest to nieustające oczarowanie,
przemijającymi, ulotnymi obrazami.
Z „apteki Pana Boga” przynoszę czosnek niedźwiedzi. Przywiozłyśmy go z Bornholmu i tej wiosny wyrosły dwie kępki liści.
Robimy pyszne masło czosnkowe. Dodaję jego listki do sałatki. Zbieram młode pokrzywy. Suszę dla Ewy na herbatkę. Ze świeżych + różne zielone warzywa i owoce, robię smoothie. Ubiegłoroczne korzenie mniszka lekarskiego trzeba uzupełnić… zapas pestek winogron również. Mieszam ziemię z popiołem drzewnym w moich grządkach skrzynkowych . Będzie lekka. Sieję rzodkiewkę, sałatę, dosiewam fasolkę i kwiaty, kwiaty, kwiaty… Izolujemy się od polityki. Codzienność , krzątanina, koszenie, zbieranie kamyków wokół ratuje nas przed światem medialnym… Kiedy zasypuje nas śnieg, ładujemy do auta łopatę i próbujemy przedrzeć się do Ewy Mamy. Po powrocie niespodzianka …sąsiad pod naszą nieobecność odśnieża nam całą drogę dojazdową …taki gest a radość szybuje pod linie wysokiego napięcia… Później przedwiośnie, robi się fajnie. Z dnia na dzień cieplej. Codziennie robimy obchód ogrodu i wypatrujemy pączków na drzewkach owocowych. Z rabatki wychylają się zalążki żonkili, tulipanów, hiacyntów. Przepełnione szczęściem i podnieceniem, czekamy, czym zaskoczy nas kolejny dzień ? Meldujemy sobie wzajemnie dostrzeżone zmiany , jakbyśmy same dawały to budzące się życie.
Zamawiamy budowę domku narzędziowego. Musimy wyprowadzić sporo narzędzi z garażu. Przenieść rowery, które wiszą pod sufitem (kolejny myk techniczny Ewy). Przy już gotowym, Ewa organizuje mi pierwszy zbiornik na deszczówkę i z drewnianych odpadów buduje płotek zasłaniający jaskrawą beczkę.
Pneumatyczny zszywacz od naszego podwykonawcy tak ją bawi, że buduje pergolę i płotki wokół rabatki kwiatowej. Buduje drewniane ogrodzenie przed frontem. Teraz będzie bezpieczny świeżo zasiany trawnik.
Nabywamy wertykulator do jego pielęgnacji i takie specjalne urządzenie do wyrywania chwastów z korzeniami. Przestajemy walczyć z kretami. Wyczytuję w „Country”, że krety są dobrodziejstwem dla ogrodów. Wyjadają larwy ogrodowych szkodników a kopczyki wystarczy rozgrabić i zostaje mała dziurka. No i użyźniają trawniki.
czy można sfotografować mróz ?
Z „apteki Pana Boga” przynoszę czosnek niedźwiedzi. Przywiozłyśmy go z Bornholmu i tej wiosny wyrosły dwie kępki liści.
Robimy pyszne masło czosnkowe. Dodaję jego listki do sałatki. Zbieram młode pokrzywy. Suszę dla Ewy na herbatkę. Ze świeżych + różne zielone warzywa i owoce, robię smoothie. Ubiegłoroczne korzenie mniszka lekarskiego trzeba uzupełnić… zapas pestek winogron również. Mieszam ziemię z popiołem drzewnym w moich grządkach skrzynkowych . Będzie lekka. Sieję rzodkiewkę, sałatę, dosiewam fasolkę i kwiaty, kwiaty, kwiaty… Izolujemy się od polityki. Codzienność , krzątanina, koszenie, zbieranie kamyków wokół ratuje nas przed światem medialnym… Kiedy zasypuje nas śnieg, ładujemy do auta łopatę i próbujemy przedrzeć się do Ewy Mamy. Po powrocie niespodzianka …sąsiad pod naszą nieobecność odśnieża nam całą drogę dojazdową …taki gest a radość szybuje pod linie wysokiego napięcia… Później przedwiośnie, robi się fajnie. Z dnia na dzień cieplej. Codziennie robimy obchód ogrodu i wypatrujemy pączków na drzewkach owocowych. Z rabatki wychylają się zalążki żonkili, tulipanów, hiacyntów. Przepełnione szczęściem i podnieceniem, czekamy, czym zaskoczy nas kolejny dzień ? Meldujemy sobie wzajemnie dostrzeżone zmiany , jakbyśmy same dawały to budzące się życie.
Zamawiamy budowę domku narzędziowego. Musimy wyprowadzić sporo narzędzi z garażu. Przenieść rowery, które wiszą pod sufitem (kolejny myk techniczny Ewy). Przy już gotowym, Ewa organizuje mi pierwszy zbiornik na deszczówkę i z drewnianych odpadów buduje płotek zasłaniający jaskrawą beczkę.
Pneumatyczny zszywacz od naszego podwykonawcy tak ją bawi, że buduje pergolę i płotki wokół rabatki kwiatowej. Buduje drewniane ogrodzenie przed frontem. Teraz będzie bezpieczny świeżo zasiany trawnik.
Nabywamy wertykulator do jego pielęgnacji i takie specjalne urządzenie do wyrywania chwastów z korzeniami. Przestajemy walczyć z kretami. Wyczytuję w „Country”, że krety są dobrodziejstwem dla ogrodów. Wyjadają larwy ogrodowych szkodników a kopczyki wystarczy rozgrabić i zostaje mała dziurka. No i użyźniają trawniki.
W
pierwszym słońcu okorowujemy kręgi drewna. To zaczyn przyszłego chodnika, ścieżki
do domu. Chcemy ją ułożyć z płaskich plastrów drzew okolonych drobnymi
kamykami. Musi poczekać do jesieni aż plastry dobrze wyschną.
I nagle 24 kwietnia załamanie pogody. Tak gwałtowne, że jego skutki oglądamy ze smutkiem do dziś. Na niewiele się zdało okrywanie włókniną drzewek. Część tulipanów jeszcze w pąkach ścinam i rozstawiam po pokojach. Odwdzięczają się unikalnością koloru i faktury.
W drodze do Częstochowy oglądamy powalone pod ciężarem śniegu drzewa. Same też przeżywamy swoisty survial . Zerwane linie energetyczne odcinają nas od prądu. Nie możemy podnieść rolet, zagotować wody. Radio i TV martwe. Nie wiemy ile to potrwa…
Robię śniadanie i stawiam po butelce wody mineralnej do picia. Siedzimy przy stole w pobliżu jedynego okna odsłoniętego manualnie. Z garażu nie możemy wyjechać, bo bramę podnosimy elektrycznie. W końcu Ewa wpada na genialny pomysł : rozpala kominek i wstawia do niego garnek z wodą. Jest kawa!!!
I nagle 24 kwietnia załamanie pogody. Tak gwałtowne, że jego skutki oglądamy ze smutkiem do dziś. Na niewiele się zdało okrywanie włókniną drzewek. Część tulipanów jeszcze w pąkach ścinam i rozstawiam po pokojach. Odwdzięczają się unikalnością koloru i faktury.
W drodze do Częstochowy oglądamy powalone pod ciężarem śniegu drzewa. Same też przeżywamy swoisty survial . Zerwane linie energetyczne odcinają nas od prądu. Nie możemy podnieść rolet, zagotować wody. Radio i TV martwe. Nie wiemy ile to potrwa…
Robię śniadanie i stawiam po butelce wody mineralnej do picia. Siedzimy przy stole w pobliżu jedynego okna odsłoniętego manualnie. Z garażu nie możemy wyjechać, bo bramę podnosimy elektrycznie. W końcu Ewa wpada na genialny pomysł : rozpala kominek i wstawia do niego garnek z wodą. Jest kawa!!!
Co
za rozkosz… Gramy w karty przy kawce, jak każdego dnia…. Później wychodzimy
przed dom i robię pierwszy raz w życiu bałwana, w postaci baby. W końcu obok „
Babiego Lata” jest tylko dla niej miejsce J Sąsiadka z naprzeciwka
także nie może wyjechać do pracy ale dostaje telefoniczną instrukcję , jak otworzyć garaż od wewnątrz : wystarczy
pociągnąć za jakąś linkę… ale my, nie mamy wejścia z domu do garażu J Machamy jej na
do widzenia. Kolejne dni przynoszą najpierw mróz ( w panice owijamy drzewka owocowe
włókniną) a potem takie roztopy, że przez trzy dni auto zostawiamy na starcie drogi
dojazdowej i przeskakujemy błoto w
drodze do domu…
W
międzyczasie wypad do Zabrza na koncert
„ Ballads for Ella” w 100
rocznicę urodzin Elli Fitzgerald . Śpiewa Ewa Uryga . Pamiętam jej koncert w
Elblągu sprzed wielu lat. Towarzyszą jej m.in. muzycy Filharmonii Zabrzańskiej. Ma fajny głos… ale, nikt nie zastąpi Elli .
Ciekawym i wzruszającym kontrapunktem
koncertu jest wynurzenie się spośród muzyków, grającej na altówce Oliwii
Kędziory. To córka Ewy Urygi. Dziewczyny wspólnie wykonują „When I
Fall in Love„ utwór znany z duetu Nat
King Cole’a i Natalii Cole.
Przed
nami koncert Sóley, norweskiej wokalistki. W jedną z sobót robimy wypad do
Zamku Książ. Wciąż mnie intryguje swoimi tajemnicami, nieodkrytymi podziemiami…
I nareszcie zobaczę „Piaskową Górę” Joanny Bator. Wnętrze zaciekawia,
ekspozycja starych fotografii jest ilustracją zamożnego życia rodziny
Hochbergów i Księżnej Daisy, którą z tego zamku wyeksmitowano, nie zważając na
schorowanie i poruszanie się z pomocą wózka inwalidzkiego…
Przewodniczka proponuje nam odwiedzenie ogrodu botanicznego i tam wpatruję się m.in. w klon japoński…
To moja obsesja. Pewien pomyślny obrót zdarzeń, wreszcie pozwala na realizację jego zakupu. W „śląskich ogrodach” kupujemy purpurowy klon palmowy Acer plama tum „Bloodgood” i drugi zielony (to jedne z najdroższych drzewek, marzyłam by pojawiły się w naszym ogrodzie) .
Dorzucamy tawułę bo chciałabym utrzymać przewagę białych krzewów i kwiatów wokół naszego domu, pasują do żółtej elewacji. Tymczasem Ewa planuje łazienkę, to potężny wydatek, dlatego kombinujemy jak wybrnąć z tego najmniejszym kosztem… Kotka rozgościła się w naszym ogrodzie na dobre i też robi jego obchód obwąchując wszystkie kąty i śledząc ptaki. A my głośno odnotowujemy ich rodzaje, dorzucając sarny i bażanty, które czują się bezpieczne nieopodal.
Przewodniczka proponuje nam odwiedzenie ogrodu botanicznego i tam wpatruję się m.in. w klon japoński…
To moja obsesja. Pewien pomyślny obrót zdarzeń, wreszcie pozwala na realizację jego zakupu. W „śląskich ogrodach” kupujemy purpurowy klon palmowy Acer plama tum „Bloodgood” i drugi zielony (to jedne z najdroższych drzewek, marzyłam by pojawiły się w naszym ogrodzie) .
Dorzucamy tawułę bo chciałabym utrzymać przewagę białych krzewów i kwiatów wokół naszego domu, pasują do żółtej elewacji. Tymczasem Ewa planuje łazienkę, to potężny wydatek, dlatego kombinujemy jak wybrnąć z tego najmniejszym kosztem… Kotka rozgościła się w naszym ogrodzie na dobre i też robi jego obchód obwąchując wszystkie kąty i śledząc ptaki. A my głośno odnotowujemy ich rodzaje, dorzucając sarny i bażanty, które czują się bezpieczne nieopodal.
I powrót zimy i wyprawa do Zamku, mnóstwo informacji, opowieści... Dobrze, że jesteście. Uściskaj Ewę i fajnych macie sąsiadów, to ważne. Kisses
OdpowiedzUsuńUściskałam :) Troszkę się tego nazbierało ale i tak nie wszystko można wyrazić słowami... potrzeba taka, jak Twoja wrażliwość Matgarithes. Nasze myśli i serca z Tobą.
OdpowiedzUsuńCo do wrażliwości... dla mnie jesteście autorytetami :) kobiety moje <3
UsuńNiesamowity blog, zakochałam się w nim i w tych zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńMiło nam. Dziękujemy. :)
OdpowiedzUsuń