Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

sobota, 9 września 2017

Powrót do domu

Powrót do "Babiego lata", jak w otwarte ramiona...
Cisza, tylko śpiew ptaków i od czasu do czasu krzyk 
bażantów. Kolejne śniadanie na tarasie, kawa i remik. 
Nasza kotka obrażona za oddelegownie  jej pod opiekę, 
powoli obwąchuje posesję i uszczęśliwia nas na nowo
załatwiając się na dworze.
Taka dodatkowa korzyść z ostatnich ciepłych dni lata. 
Pierwsze kwitnienie trzyletniej malwy zostaje brutalnie 
przerwane burzą. Ale pozostała jeszcze biała, równie  
śliczna i wraz z innymi kwiatami wdzięczy się do nas.                         
Wiele tygodni toczyłyśmy walkę z upałami i suszą. 
Do tego krety i nornice buszują dookoła, ale ponieważ
trawnik na razie ustępuje łące, to nie boli. Pomagają  
nam ptaki, całymi chmarami idąc w sukurs kretom 
i wyjadając robactwo.
sorry za te wiadomości w tle...

Rozgrabiam tylko kopce.  
Z Niemiec przywiozłam hortensje i nasiona piwonii
drzewiastych (które "zorganizowałam" w ogrodzie botanicznym). 
Podobno zakwitną za pięć lat. Oby chociaż wzeszły.
Ale byłoby fajnie... Tymczasem te nasadzenia gdzie 
popadnie, zmuszają mnie do przycinania sporych 
powierzchni trawy, jedynie nożycami. Czasami
nie mogę odgiąć pleców a dłonie w pęcherzach.
                                         

Za to oddaję się przyjemności układania coraz  
to nowych kompozycji w wazonach.                                   
ta skrzynka przyjechała do nas od przyjaciół z Norymbergii
dawno temu Mama Franza przechowywała w niej jabłka
Przed nami poważne wyzwanie.
Trzeba zrobić ścieżkę od  "furtki" do domu.Żeby uciec
z kosztami, postanawiamy ułożyć ją same z drewnianych
kręgów, podsypanych granitowym kruszywem.
Mamy kilkanaście kręgów. Resztę dokupujemy.
To różne gatunki, więc będą się różniły kolorami.
Nic nie szkodzi. Ewa kupuje włókninę, krawężniki, 
impregnat i ruszamy do boju...                          









                                                      








Posadzkarz i kafelkarz wysiadają przy nas  :) Zdejmujemy
pas trawy i wybieramy ziemię pod każdy z kręgów.
Niwelujemy różnice poziomicą . Wiadra z ziemią rozwozimy
po ogrodzie likwidując zagłębienia i nierówności. 
Jeszcze okorowywanie, szlifowanie i olejowanie. I oto efekt.                                   
Coraz lepiej poznaję miejsce, do którego przeniosłam się aby 
przeżyć swoje "babie lato". To nie tylko opuszczone równinny 
pełne nawłoci i trzcin. Do tego, zagłębie sztucznej choinki 
i drobnego rzemiosła. Odkryłam coś wyjątkowego :
to tu powstają przepiękne wyroby z drewna osikowego,
a ściślej z osikowych wiórów.
Ozdoby wytwarzane z tego materiału proszą się o dotyk 
i ogrzewają serce. Dla nas, rozmiłowanych w rustykalnych
klimatach to uczta zmysłów.Te wyroby wygrywają 
z wszechogarniającą plastikową sztucznością.

                                              
 
polecam stronę osikowej doliny : http://www.osikowadolina.pl/sklep/ 
Na festynie pierogowym kupujemy kilka czarujących ozdóbek.                                         













Dni, wieczory w "Babim lecie" mijają spokojnie, od czasu
do czasu, przerywane spotkaniami i biesiadowaniem 
z przyjaciółmi i niespodziewanymi gośćmi.

                                                  
niektórzy nas nie zastają ....

Karmimy się nastrojem pełnym dobrych chwil
i zadowolone przędziemy kolejne codzienności. 
Znajduję w Ewy rupieciarni blaszaną tarę
do prania. Dostawiam ją do kolekcji konwi na mleko,
wiader i innych naczyń w których porozmieszczałam
doniczki z kwiatami (wszystko widać na filmie).
Kupiłyśmy też potężny parasol, żeby zasłonił jak największą 
część tarasu (upały w tym roku były szczególnie dokuczliwe) .
Łazienka, niestety musi poczekać, bo nagle i niespodziewanie 
dostałam bilet na wycieczkę do Gruzji, o czym niebawem...

 




 


        




      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz