Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

środa, 1 sierpnia 2012

RUMUNIA


22 lipca RUMUNIA
Późnym popołudniem wjeżdżamy do Rumunii. Myślę o Czauczesku, o indoktrynacji i sponiewieraniu tego narodu. Ewa koryguje moje poglądy, faktycznie widać różnicę już przy wjeździe na granicy. Kultura, świetnie wyglądające przejście w Ungheni. Mili celnicy.Planujemy zobaczyć bezcenne pokryte malowidłami Monastery z bezcennymi ikonami, zwłaszcza Suczavica – wpisany do rejestru zabytków klasy światowej Unesco.
       Jest już wieczór, ruszamy w drogę w poszukiwaniu noclegu. Zatrzymujemy się przed jakimś hotelem z restauracją pytam o możliwość rozbicia na tyłach namiotu (nie mam pojęcia jak jest namiot po angielsku, moi rozmówcy znają ten język lepiej ode mnie, a ja ich kompletnie nie rozumiem) Szef tego ustrojstwa stanowczo mi odmawia proponując pokój w swoim hotelu. Jestem zdruzgotana. Uświadamiam sobie, że chyba się z nimi będzie trudno dogadać, odjeżdżamy trochę przygnębione.... W końcu zauważamy jezioro i namioty i tabliczkę przy zjeździe : Private...Ryzykujemy.Próbujemy się dogadać z obozowiczami w sprawie noclegu (to młodzi wędkarze), odsyłają nas do właściciela. Wychodzi jakiś bezzębny dziadek i w swoim języku stanowczo nam odmawia, ale wjeżdża faktyczny właściciel i nie tylko pozwala nam rozbić namiot, ale jeszcze proponuje schronienie w razie deszczu w takim letnim domku, pokazuje , gdzie jest WC i przynosi ze swojego ogrodu talerzyk małych pomidorków koktajlowych, paprykę i młode cukinie. Jesteśmy szczęśliwe, uśmiechamy się a on zapewnia nas , że to wszystko za darmo....Trochę się ochładza, w nocy marznę a po kilku dniach będę miała problem z przełykaniem, ale póki co rano robimy śniadanko,




 uzupełniamy pojemniki z wodą z ujęcia przy drodze i opuszczamy agroturystyczne gospodarstwo, w którym w zagrodzie wspólnie z dwiema świniami pasł się dzik i cała czereda kotów.

 Tymczasem po zobaczeniu pierwszego napotkanego drogowskazu, zjeżdżamy do Monastyru w Vadu Moldowei. Jest rześki poranek, przekraczamy bramę kompleksu wokół Monastyry, napotykamy grupę rumuńskich pielgrzymów : dzieci, starców z prowadzącym ich młodym popem.Przechadzamy się po dziedzińcu, podsłuchujemy śpiew modlących się mniszek i zachwycamy się przepięknym ogrodem pełnym róż, kwitnących oleandrów i innych roślin. 












 po prawej stronie pod ścianą - modlące się mniszki....





Podchodzi do nas (chyba) Ksieni tego monastyru i w angielskim i francuskim języku zaprasza na poczęstunek. Podążamy za nią i zasiadamy wraz z pielgrzymami do stołu na tradycyjny klasztorny posiłek : ziemniaki ugniecione z cebulą i pietruszką, żur ( lub tego rodzaju podobna kwaśna zabielona zupa) – smaczny. Do tego chleb, woda i kiszone zielone pomidory, papryka, ogórki. Wprawdzie to nie nasz śniadaniowy zestaw, ale smakuję wszystko, ale najcudowniejsze z tego poranka było znaleźć się pośród tej rozmodlonej grupy, wspólnie odmówić Ojcze Nasz przed posiłkiem ( my po swojemu , oni po swojemu) i zasiąść do jego spożycia. To było mistyczne śniadanie.... kilkudziesięciu osób w zupełnej ciszy....tak pięknym wstępem do naszej podróży po Rumunii.

                           Zajeżdżamy do pięknej miejscowości Falticeni,



 gdzie Ewa wymienia euro na leje i plasujemy się w restauracji z Wi-Fi . Ładujemy telefony, GPSa, kamerę i komputery i oczywiście zamieszczamy kolejne odcinki na blogu.   

Kolejnym naszym miastem już na Bukowinie jest Suceava. Znajdujemy Biuro turystyczne skąd dostajemy mapkę i foldery reklamujące wycieczkę po Monastyrach. Od tego momentu wyznacza ona naszą podróż przez Bukowinę. Po drodze mijamy szereg wiosek i wioseczek, które przypominają baśniowy świat... nie ma dwóch identycznych domów, wszystkie maja czarujące ozdoby : malunki na ścianach, koronkowe dachy ze srebrnego metalu i takie same zadaszenia na studniach. Każdy dom ma przed frontowym wejściem studnię, a ta z kolei przepiękne zadaszenie przypominające miniaturowy pałacyk. Mam nieustanne wrażenie , że te domki przypominają domki dla dzieci. Ewunia zwraca moją uwagę na pokrycie dachowe na wielu z domostw : to gont. Mozaika układanych klepek drewnianych przycinanych w koronkowe wzory na dachu i na ścianach domostw. Wiele z domów jest pokrytych eternitem, ale wszystkie toną w kwiatach i baśniowej kolorystyce elewacji.











Kierujemy się do pierwszego Monastyru : to Dragomirna... jesteśmy oczarowane...









 Jest popołudnie. Zatrzymujemy się na polu namiotowym obok Monastyru. Kosztuje nas to 15 lei od osoby, ale mamy dostęp do łazienki z ciepłą wodą.Rozbijamy namiot, gotujemy makaron, do niego piwka z Ukrainy – zaoszczędzone – miały być ewentualnym souvenirem dla celników na Mołdawii...:) Mamy farta. Za to robimy sobie podwójną kąpiel : wieczorem i rano, zupełnie nie oszczędzając wody. Włoch z Campera prosi o napisanie mu tekstu po rosyjsku : to informacja, że spotkał go kłopot/problem i prosi o możliwość skontaktowania się telefonicznego z Ambasadą Włoską na Ukrainie z dr...jakimś tam (to jego kolega). Piszę mu to, ale nie daję głowy, czy nie z błędami. Nie zdążyłam mu powiedzieć , że można się tam znakomicie porozumieć po angielsku.Wcześnie rano przed odjazdem wkładam mu za wycieraczkę alfabet rosyjski z jego odpowiednikami w naszym „wspólnym” alfabecie.Powiedział, że ma problem z rozumieniem napisów w języku rosyjskim.Może mu się przyda.

  
Przed nami kierunek najznakomitszego z Monastyrów polecanych do obejrzenia przez Internet - to Sucevita. Po drodze zjeżdżamy do Patrauti (monastyru poszukiwanego przez dzień wcześniej spotkanych Polaków). Trafiamy na niego przypadkiem. Znowu mamy farta. Na spotkanie wychodzi nam młoda Pani Kustosz, oprowadza nas i opowiada o freskach. Ewunia kupuje mi w prezencie album w języku polskim z tego Monastyru – 35 lei, wejście po 5 lei od osoby i taka cena jest w większości monastyrów, przy czym za fotografowanie i użycie kamery, żądają dodatkowej dopłaty. Świątynia w Patrauti powstała w 1485 r. Cała pokryta jest średniowiecznymi freskami uzupełnionymi przez cykl religijnych obrazów w stylu neorenesansowym.







Kolejnym celem naszego zwiedzania jest : Sucevita i mamy jeszcze nadzieję, że odnajdziemy wioskę zamieszkaną przez Polaków – to Plesza (podobno jest gdzieś w pobliżu, ale później okaże się, że musimy nadkładać 39 km , żeby ją odnaleźć). Po drodze docieramy do Monastyru obronnego Putna. 



Zaraz przy wejściu jakiś mnich każe nam się okryć. Zakładamy obie z Ewunią jakieś czarne chałaty z długimi rękawami, zasłaniające kolana. Wchodzimy do środka Monastyru i tam dostrzegam wiele młodych dziewcząt w bluzkach na ramiączkach, odsłaniających brzuchy, również parę osób w krótkich spodniach. My się pocimy jak smok w naszych strojach wzbudzając zaciekawione spojrzenia. Jestem zła . Dlaczego nas tak potraktował ?! Jesteśmy gorsze od innych !? Ja miałam długie spodnie i przysłonięte ramiona, jedynie Ewunia miała, krótkie szorty. Lecą mi łzy. Ewa tłumaczy mi, że to wszystko przypadek a nie jakieś zamierzone działanie. Po prostu tamte dziewczyny nie zostały zauważone i przeszły... i że nie zrozumiałam tego mnicha przy wejściu bo tylko Ewuni kazał się zakryć, ale ja od razu też ubrałam ten chałat.














 No nic, czas poszukiwań Pleszy rozprasza moje rozterki i w końcu do niej dojeżdżamy jakąś polną drogą....

1 komentarz: