Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

piątek, 17 czerwca 2016

Jeszcze BORNHOLM

Poznajemy wyspę coraz lepiej. Pogoda nam wyjątkowo dopisała. 
Jest całe mnóstwo słońca, które ogrzewa lodowate  podmuchy od morza.  Można się opalać w osłoniętych miejscach. Zamieszkujemy we wcześniej zarezerwowanym Lyndhold Family Camping. Nasz domek ukryty wśród drzew codziennie budzi ptasi koncert i słońce. Po dachu biegają wiewiórki a przed domkiem hasają zające.
 Las mamy za plecami.
                                               


Na szczęście jest tu rezydentka Agnieszka, dzięki której, łatwiej jest nam się poruszać bez znajomości języka. Zaraz po przyjeździe wędrujemy  szlakiem przez las i granitowe skały nad morze. Po drodze zbieramy listki niedźwiedziego czosnku. 
                                                     




takie piękne roślinki wśród nadbrzeżnych skał...

Znamy jego rewelacyjne właściwości i mimo iż już zakwitł, jego listki  zachowały jeszcze świeżość i mięsistość. Odtąd robimy  sobie z niego sałatki. Cała wyspa jest nim pokryta do imentu. W ostatnim dniu pobytu wykopujemy cebulki z nadzieją, że przyjmą się w naszym ogrodzie w Polsce.
Wiosną próbowałyśmy go posiać, ale nasiona nie wzeszły.
Wyspę porastają kwitnące krzewy i drzewa, które lubią ciepło – to figi i morele. A krzewy tawuły, jaśminu, wisterii, azalii są tu wyjątkowo okazałe i piękne. 
                                                   
ten różowy krzew to jaśmin


                                   te kaskady to wisteria

 tawuła


 żarnowce...




Natrafiamy również na warzywniaki skrzynkowe. 
                                                       

Wszystkie domki mają swoje imiona i są one podstawowym elementem składowym adresu. Na wielu spotykamy urocze emaliowane wizytówki i numery domów. 
                                                         






Ujmuje nas jakaś niebywała dbałość o zachowanie domów w ich pierwotnym charakterystycznym kształcie. Okna bez firan odsłaniają domowe  galerie  z wysmakowanymi dekoracjami. Sporo tu oszklonych werand i ogrodowych mebli poddanych działaniom wiatru i deszczu, zyskujących w taki sposób naturalne postarzenie. Na każdym kroku spotykamy jakieś bliskie sercu zastosowania, wystrój wnętrz w którym przedmioty z przeszłości funkcjonują w zgodzie ze współczesnymi. Zaglądamy przez małe szybki w metalowych okuciach, budynków niegdyś gospodarczych i dostrzegamy bielutką pościel jeszcze nie zasłaną… 
W Allinge i Tejn mieszka sporo artystów plastyków. Dostrzegamy rzeźby i obrazy w wielu posesjach. Nadmorskie smażalnie wyposażone w meble z palet i szpul po zwojach kabli konkurują z nowoczesnym niklem i rattanem. A wyspa… 
Widoki są oszałamiające, morze i skały porośnięte żarnowcem i różą cukrową, rozsiewającą  zniewalający zapach…
Pierwszy spacer do Allinge, pierwsze zakupy. Przechodzimy obok  hotelu,  gdzie zza muru słychać muzykę… 
Trafiamy na koncert Tria wyposażonego w piłę, akordeon
 i tamburyn, wykonującego duńskie melodie  ludowe. Zespołowi wtórują   dzieci siedzące na trawie i goście.  Zamawiamy piwo i zagryzamy go kawałami świeżego, pachnącego  chleba i camembertem. Później tańczymy, wzbudzając na tyle zainteresowanie, że właścicielka restauracji ukradkiem filmuje jak wywijamy oberka do duńskich przyśpiewek… J











                       Allinge


















Ceny są szokujące. Za dwa piwa płacę 20 euro, a bułki zamówione na kempingu kosztują po 7 zł. za sztukę (oczywiście po przeliczeniu). Na szczęście wzięłyśmy trochę jedzenia z Polski. To gwarantuje nam niezależność.
Spijamy różane wino kalifornijskie i ulubioną Ewy
( przywiezioną z Polski)  whiskey „501” .Wędrujemy po nadbrzeżach. Pływamy w basenie i gramy w karty. Kolejnego dnia wypożyczamy rowery i ruszamy do zamku Hammerhus, miasteczek Wang i Hasle. W ciągu jednego dnia przejeżdżamy 40 km. Na całej wyspie jest wygodna sieć ścieżek rowerowych : Cyklewej . Zmęczone fundujemy sobie przednią nagrodę - Fish & chips – pyszota…
Jest wakacyjnie. Kolejnego dnia idziemy pieszo do Sandwig
na najdalej wysunięty cypel Bornholmu . Podziwiamy krajobrazy, małą latarnię morską, usypane kamienne kręgi,  szczątki świątyni Salomons Kapele.
Innym razem jedziemy autobusem do stolicy Rønne
i spacerujemy po zabytkowych uliczkach. Jesteśmy szczęśliwe i usatysfakcjonowane pomysłem na wakacje…
Żegnamy się z Agnieszką i Wernerem -właścicielem Lyndhold Familie Camping.  Są bardzo serdeczni i mili.  Zapraszamy się wzajemnie do siebie (będą w Polsce w sierpniu).
                                               












Rejs powrotny, przeleżałam na kolanach Ewy pod stolikiem, próbując przetrzymać bujanie katamaranu. Jakoś dałam radę, 
chociaż wysiadałam sponiewierana… 
Jeszcze tydzień w Kołobrzegu i Ustroniu Morskim i wracamy do domu… 

2 komentarze:

  1. oj, to u nas piwo w pubie kosztuje 5 euro i mniej... wyglądacie olśniewająco :) miejsca też urocze i roślinka sałatkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Margarithes jesteś naszym dobrym duszkiem...

    OdpowiedzUsuń