Następnie śniadanko, kawa i przystanek przy zabytkowym dwupoziomowym moście z rzeźbami rzymskich wojowników - to Tounskij Most z przełomu XVIII/ XIX w.
W połowie drogi, podejmujemy decyzję obejrzenia unikalnego (wpisanego do rejestru cudów natury UNESCO) krajobrazu - Jezior Plitvickich. Docieramy do parku krajobrazowego Jezior o 12:30 i zostajemy tam do 16:00. To co zobaczyłyśmy, przekracza naszą wyobraźnię...ilość wodospadów, huk spadającej i przelewającej się wody, możliwość oglądania tych ukształtowań natury z różnych poziomów : najpierw pochylając się nad przepaściami, później przemierzając drewniane kładki, pomosty i schody wśród skał wprawia nas w taki zachwyt, że nawet kolejna burza i ulewa, która nas moczy do imentu, nie osłabia tego oszałamiającego zauroczenia. To jest CUD NATURY.
moja klaustrofobia zaawansowana...
w dole widać wędrujące grupy zwiedzających...
a to cudnie kwitnący krzew, którego kwiaty przypominają różowy puszek...
Wejście do Parku kosztuje 220 kun (2 osoby) i w tej cenie jest rejs statkiem i przejazd jednego z odcinków autobusem ( w naszym wypadku był to powrót na parking - 21 kun za 3 godz.).Ruszamy E 1 w kierunku Zadaru - wychodzi słońce a nasze autko robi za suszarkę, mijamy miejscowość o śmiesznie kojarzącej się nazwie PRIJEBOJ .
Pokonujemy serpentynami góry Dynarskie
wśród przepięknego krajobrazu dostrzegamy domy, ogrody, zabudowania gospodarcze opuszczone, zamarłe, i jakby na przekór przeznaczeniu tonące w kwitnących oleandrach, hortensjach i winoroślach...cisza wokół jest przerażająca. To dotkliwe ślady wojny serbsko chorwackiej (91 r.).
Zbliża się wieczór, zjeżdżamy na auto camping w miejscowości Posedarie : samochód + 2 osoby + namiot + opłata klimatyczna = 142 kuny...
Schodzimy nad morze, woda mętna, algi, brak plaży, wszędzie beton i 0,5 m kamieni....jednym słowem do d....
W nocy męczy nas upał i huk przejeżdżających powyżej samochodów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz