Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

piątek, 25 kwietnia 2014

Wiosenne porządki i prac budowlanych ciąg dalszy

Wraz z Wielkanocą i tuż po niej zaczynamy na działce wokół posesji pierwsze zasiewy, rozwożenie ziemi na podsypkę wokół domu i porządkowanie desek. Ja wyciągam gwoździe a Ewa 
(z poziomicą !!!) przygotowuje miejsce ich złożenia na tyłach domu. Podobnie postępujemy z drewnem już porąbanym, którego hałda wypełniała garaż. W międzyczasie, fachowcy instalują nam bramę garażową z której cieszymy się ogromnie, mimo, że nie jest jeszcze otwierana pilotem (to oczywiście będzie w przyszłości). Fachowcy wracają jeszcze dwukrotnie, bo okna i drzwi wymagają poprawek montażowych a brama garażowa również. Ja sieję ogórki, fasolkę szparagową, rzodkiewkę, pestki dyni (pochodzące z gigantycznej dyni od Wali niegdyś prezentowanej na tym blogu). Od Wali otrzymujemy przecudne pisanki własnoręcznie przez nią zrobione... Mnie najbardziej podoba się ta w bratki...
                                                


Sieję także nagietki, astry, groszek pachnący, lwie paszcze i nasturcje...to rodzaj testu. Zobaczymy czy cokolwiek urośnie...
Ewa wycina przecudne serduszko w naszym kibelku i wzmacnia ruchome deszczułki ramką co daje efekt obrazka z krajobrazem w serduszkowym ujęciu...                
                                                   



                                         















Położenie naszej działki oszałamia. Właściwie co kilka dni, przyglądamy się pasącym sarnom, a wczoraj w pobliżu spacerował bażant...

W domu prace wykończeniowe całą parą, w porywach pracowało jednorazowo dziewięć osób (nie licząc nas).Kolejno następowało docieplenie ścian zewnętrznych wełną mineralną (pod nią nawiercono otwory w płytach MFP i przykryto je folią wiatroizolacyjną ), na to siatka i klej a teraz kolej na tynki. Z tym już nieco gorzej bo będą kładzione tylko przed wschodem słońca, codziennie po parę godzin rano...
                                                 













widok z tyłu domu, po zamocowaniu foli wiatroizolacyjnej...




Ewa wykrywa nie podwinięcie folii izolacyjnej, co powoduje demontaż wszystkich listw startowych wokół domu 





 montaż wełny mineralnej na folię...






Inna ekipa położyła całą instalację elektryczną wykorzystując m.in. peszle niepalne ( nie miałam pojęcia, że takie istnieją !!!)
                                            







                     nasza tablica zasilania już kompletna i już ze światełkami :)
                              
 Ewa jest GENIALNA...nie tylko potrafi naprawić swój samochód, komputer i każdy sprzęt elektryczno-elektroniczny (że o budowie cudnego kibelka nie wspomnę) ale właśnie się wzięła do stawiania ścianek działowych (spieprzonych przez Górali) a w dalszej perspektywie mamy budowę tarasu i mebli ogrodowych.... SAMODZIELNIE !!!!!  
                                                






Nie dalej jak wczoraj naprawiła roletę antywłamaniową, którą ja oczywiście w ciągu 3 sekund znowu zepsułam ( za mocno podciągając). Jej najcudniejsze powiedzenie, kiedy staje przed problemem naprawienia czegokolwiek... : " przecież to wszystko zrobili ludzie, trzeba się tylko dowiedzieć jak ?" i nie boi się piły spalinowej czy reanimowania "skasowanego" komputera...

Już niebawem "majówka", powitanie wiosny  na naszej działce połączone z Ewy Urodzinami ....      

sobota, 12 kwietnia 2014

Smak jaśminowej herbaty

Po kilku dniach ciężkiej pracy (sprzątanie przedświąteczne, wymiana drzwi na tarasie obecnej posesji Ewy z kompanią oraz kontynuowanie wykańczania kibelka na działce) wyjechałyśmy do Krakowa na koncert Adama Bałdycha & Yarona Hermana (z Izraela) z cyklu Starzy i Młodzi czyli Jazz w Krakowie.
                                                 


W Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha gdzie miał się odbyć, na początek zamówiłyśmy jaśminową herbatkę, którą podano nam w zadziwiających żeliwnych imbrykach + żeliwne czarki. Efekt był taki, że herbata pomimo upływającego czasu, wciąż była gorąca i coraz intensywniej aromatyczna i mocna. To było bardzo miłe, bo wieczór był dosyć chłodny i herbatka przyjemnie rozpływała się po ciele...
                                                


Koncert obydwu panów był arcydziełem sztuki muzycznej.Porwał nas w himalaje zachwytu i uniesienia...Siedziałyśmy oczarowane grą Yarona i Adama Bałdycha na skrzypcach, którzy przechodząc od subtelnych cichutkich dźwięków przypominających szemranie strumieni i wiatru w górskich szczytach aż po dysonans, kakofonię żywiołów... to było przecudne, oszałamiające...po prostu muzyczna uczta. Z przyjemnością odnotowałam, że Adam Bałdych grał z Możdżerem i Larsonem, jak i to, że w 2013 okrzyknięto go Najlepszym Muzykiem Jazzowym Roku . Kupiłyśmy płytę, która ma się ukazać (z inicjatywy ACT Music) dopiero 30 maja br.
i otrzymałyśmy autografy muzyków. Takich, jak my był tłum....
świetna recenzja z koncertu pod linkiem...

http://jazzsoul.pl/2014/04/11/adam-baldych-i-yaron-herman-zagrali-w-krakowskim-centrum-manggha-w-ramach-starzy-i-mlodzi-czyli-jazz-w-krakowie/

a tu próbka ich grania...

                                               
                                     


      

wtorek, 8 kwietnia 2014

Porażka

Przyjechali Górale. Pierwszego dnia pracy ustaliliśmy, że tym razem płacimy określoną stawkę za godzinę pracy. Umówiliśmy się, że postawią szkielet ścianek działowych. Resztę zrobimy same.Ucieszyłyśmy się ogromnie, zwłaszcza, że szereg prac z ubiegłego roku nie zostało dokończonych, a pieniądze za ich wykonanie pobrane. Trzeba dokończyć kominki wentylacyjne, pomalować komin, pookręcać płyty (zbyt duże odległości pomiędzy wkrętami), podobijać poprzeczki w stropie...itp.
Jednym słowem serca nasze napełnila nadzieja, że wraz z obudzoną wiosną ruszy kontynuacja prac wykończeniowych naszego domu...
Tymczasem, już podczas powitania, coś mnie tknęło...nasi panowie dotarli przed 16:00 dość mocno "wczorajsi"... po godzinie omawiania co jest do zrobienia...zawieźliśmy ich na nocleg. Następnego dnia fantastycznie zabrali się do pracy, pierwszy szkielet wyznaczajacy granice kuchni stanął i ...wyjechałyśmy...
po naszym powrocie nic nie przybyło (panowie zrobili sobie "przerwę obiadową") z tym, że już po niej, byli kompletnie "nie tomni" ...
rozpętała się awantura i w połowie dnia zawieźliśmy ich na nocleg... 
Kolejnego dnia od rana im nie szło, ledwie postawili drugi szkielet i okazało się, że pomylili się o 20 cm z drzwiami i mamy wyrazić zgodę na zmniejszenie toalety ( bo jest kolizja drzwi ze ścianką) MASAKRA. No cóż, Ewa kazała im rozebrać część szkieletu i postawić zgodnie z projektem...Kolejna awantura i to był drugi i ostatni dzień pracy naszych fachowców...
oto rezultaty tej owocnej pracy....
                                                





             

Tymczasem my postawiłyśmy "wygódkę", tzn. wróć, Ewa postawiła a ja podawałam wkręty, przytrzymywałam deski podczas przycinania i dopasowywania...
                                               


















a teraz mamy kibelek z widokiem na niebo i przelatujące ptaki i zastanawiamy się jaki wierszyk napisać na tylnej ściance, żeby użytkownicy dbali o czytość 
                                              

Najbardziej przypadł nam do gustu (nieco przez nas zmodyfikowany) wierszyk :






Koleżanki, drogie panie!
Panów takoż używanie,
 
To jest wspólny nasz kibelek 
chcemy deski bez kropelek!



                                               

 pozyskiwanie desek na drzwi do naszego "toy toya"














  
efekt finalny , jeszcze tylko wycięcie serduszka...                               
Zamiast wiosny mamy lato, temperatura sięga 20'C i na pryzmie gruntu sadzimy pierwsze krzewinki : żylistek i tawułę oraz piwonie i dalie. To miejsce tymczasowe. Docelowo bedą gdzie indziej a teraz muszą się u nas zaaklimatyzować.
                                               

W wolny piątkowy poranek wyruszamy do Cieszyna. Pogoda nam dopisuje. Poznaję trzy Czeszki (znajome Ewy i L.) i z lubością przysłuchuję się ich językowi...Chciałabym zapytać je o Kunderę, Viewegha, Tomasa Halika, czeskie kino, które ubóstwiam ale nie mam odwagi. Wspólnie pałaszujemy pyszny obiad, popijamy piwo i uśmiechamy się do siebie.
                                       
 nad Olzą




w drodze na cieszyński zamek


widok z wieży zamkowej na polską i czeską stronę Cieszyna...





urocze zabytkowe kamieniczki


uliczka Przykopa, z rzeczką Młynówką...




a wiosna przywitała nas w pełni....

 przeurocza ta uliczka z kanałem tuż pod progami domostw z XVII -XIX w, prawie Wenecja...





















To był piękny dzień...