Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

niedziela, 30 listopada 2014

"Klub Jimmy'ego" i filmy o tematyce irlandzkiej.

Jakoś tak się porobiło, że tematy irlandzkie krążą wokół moich myśli nieustannie.
 A to za sprawą bloga pewnej nieziemskiej dziewczyny  o czym wkrótce… 
Wracając do tematyki filmowej, okazuje się, że film Kena Loacha "Klub Jimmy'ego" sprowokował wspomnienia innych filmów, równie fajnych,  w tym również jego wcześniejszych. Kochamy Irlandię i Irlandczyków, bo mają taką rogatą i niepokorną duszę jak my , że nie wspomnę takich zawadiaków, jak Bono czy Collin Farrell. I podobnie jak my, cenią sobie wolność i godność. Poza tym, oprócz dwóch milionów emigrantów z Polski zamieszkała tam, bliska mi osoba… 
Otóż  film pokazuje historię czułego, o wyjątkowym poczuciu godności i sprawiedliwości,  Jimmy’ego Graltona ( jako jedyny Irlandczyk w historii został deportowany do USA właśnie za poglądy). Chłopak wraca z emigracji do swojej wioski, żeby zaopiekować się matką i namówiony przez młodzież oraz sąsiadów, którzy oferują mu pomoc, uruchamia klub. To miejsce spotkań, gdzie jedni drugich czegoś uczą, tańczą, słuchają muzyki jazzowej przywiezionej zza oceanu


.

                                                                   






To film, cudny, uroczy… pokazuje jakieś pierwotne społeczne więzi, gdzie ludzie pozbawieni jakichkolwiek perspektyw mogą być dla siebie wsparciem… Jak nam jest to dziś potrzebne… warto wrócić do świata lat przedwojennych gdziekolwiek, by ogrzać się podobnymi wspomnieniami…  Mamy tu świetną muzykę, zdjęcia,krajobrazy, przedmioty od których ściska w gardle… Ken Loach robi świetne filmy, gdzie tragedia przeplata się z komedią, nędza z bogactwem a zacofanie i chciwość  Kościoła w osobie ojca Sheridana staje naprzeciw niezłomności i szlachetności prostych ludzi.
 Przy okazji warto wspomnieć „Whiskey dla Aniołów” , gdzie grupa łobuziaków w brawurowy sposób wykorzystuje ofiarowany im okruch serca.
                                                                  


 Również warto obejrzeć „ Polak potrzebny od zaraz” tego reżysera. Wprawdzie z Irlandią ma niewiele wspólnego ale pokazuje spory ładunek empatii dla polskich emigrantów, wykorzystywanych, gorzko rozczarowanych w kraju ich marzeń.
                                                             
                                                                 














Innym filmem, który poleciłabym to irlandzki melodramat „Once”. Podobnie,  jak poprzednie, zdobył wiele nagród  i tak jak w poleconych wyżej pokazuje zmaganie się z biedą, bezrobociem, asymilacją emigrantów a przy tym ma cudowną muzykę 

                                                                  
i dostrzegamy tę cechę charakterystyczną dla wielu Irlandczyków – wspaniałomyślność…  
Jest taki film zrealizowany przez Irlandczyka Martina Mc Donagh' a nagrodzony w wielu kategoriach, w którym dwóch znakomitych aktorów irlandzkich : Colin Farrell i Brendan Gleeson grają płatnych morderców o typowych irlandzkich osobowościach,  i te rozkoszne, zabawne dialogi… no polecam po prostu… To „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” i dla tych dwóch typków warto go obejrzeć.
                                                                       
                                                                        
 Jeszcze jest jeden taki film, o samotności z wyboru, zrealizowany przez Polkę Urszulę Antoniak. To „ Nic osobistego” - cudowny i wstrząsający  film w którym główna bohaterka samotnie wędruje z plecakiem przez pustkowia Irlandii, w tym regionu Connemary by w końcu zatrzymać się w „pustelni”( która w rzeczywistości, poza planem filmowym, była domem należącym do Oscara Wilde’a). Chyba najpiękniejszy...

                                                                    

Do spotkania z Zieloną Wyspą przygotowywałam się czytając „Prochy Angeli” Franka Mc Courta (nagroda Pulitzera)  - to najpiękniejsza powieść o godności i sile marzeń Irlandczyków (zresztą też sfilmowana - nie widziałam). Uzupełniłam to spotkanie, książkami Roberta Mc Liama Wilsona : „Ulica marzycieli” i  „Zaułek Łgarza” – fantastyczne… 
Jeszcze było tego sporo, ale dużo wcześniej. 
Dwie wizyty na wyspie, podróże po niej, Oyster Festiwal w Galway,
                                                                                     
                                    
                                   ostrygi serwowane przez mojego skarba...        

 rowerowe przemierzanie okolic Roscommon, zamki,
                                                                        

                                        ruiny zamku w Roscommon



                   Kościół w Roscommon

                                                 taka piękna posadzka w Kościele


biblioteki,                                                                        










                   projekcja wiersza "An Irish Airman Foresees his Death"na wystawie dotyczącej Williama Butlera Yeats'a


 






muzea i puby… 
pozostawiły niezaspokojony niedosyt wrażeń...
I to pytanie na koniec w pubie - czego jeszcze nie doświadczyłam ?… 
chciałabym usłyszeć gaelic… 
spełnione przez barmana i towarzyszącą mu kobietę od ręki …  beztrosko i z uśmiechem…




czwartek, 27 listopada 2014

Najsmutniejsza piosenka o miłości....




Nie wiesz, czym jest miłość
Dopóki nie nauczysz się znaczenia smutku
Dopóki nie stracisz miłości, którą musiałeś stracić
Nie dowiesz się, czym jest miłość


Nie wiesz jak potrafią boleć usta
Dopóki nie pocałujesz i nie poniesiesz za to ceny
Dopóki nie odwrócisz swego serca i nie stracisz
Nie wiesz, czym jest miłość

Czy znasz strach zagubionych serc?
Myśl przepełniona wspomnieniami
I Jak usta, które smakowały strach
Ooh, zatracają się w pocałunkach

Nie wiesz, jak płoną serca
Dla miłości, która nie mogła się narodzić jednak nigdy nie umarła
Dopóki nie powitasz każdego świtu bezsennymi oczy
Nie wiesz czym miłość jest

Czy znasz strach zagubionych serc?
Myśl przepełniona wspomnieniami
I Jak usta, które smakowały strach
Ooh, zatracają się w pocałunkach

Nie wiesz, jak płoną serca
Dla miłości, która nie mogła się narodzić jednak nigdy nie umarła
Dopóki nie powitasz każdego świtu bezsennymi oczy
Nie wiesz czym miłość jest

Nie wiesz, czym jest miłość

wtorek, 18 listopada 2014

Przygotowania do zimy

Wbrew przypuszczeniom, najwięcej pracy wkładamy w wykańczanie domu. Przy czym to my, to jest dużo na wyrost... Ja tylko od czasu do czasu wpadam  i przywracam Ewie wiarę w sens własnych zmagań i przedsięwzięć i w zawadiacki sposób włączam się w te prace, np. dzierżąc drąg podtrzymujący płytę gipsowo - kartonową pod sufitem, bądź chwilowo wyręczając Ewę w przykręcaniu płyty do stropu ( ani jeden wkręt nie znalazł się na oznaczonej linii... a dwa poszły bokiem i nie "chciały" się wkręcić). Generalnie wszystko robi Ewa, a od pewnego czasu wpada, po godzinach swojej pracy Pan Michał i nadaje tempo dalszemu ciągowi. 
                                                  





                                                           
                                          










Melduję posłusznie, że ociepliłyśmy pierzynką z wełny mineralnej wszystkie stropy i ścianki (okupione porażeniem oczu). 
                                                   


 widok ocieplonych dwóch sypialń od strony przedpokoju




 Ewa montuje profile...
 żeby nie było... to też przystrzeliwuję mocowanie wełny...


widać umordowanie...

 

Poddasze jeszcze niestety nie dokończone a wokół  domu wszystkie krzewinki opatulone przed mrozem włókniną.
                                                       












 Po drodze "bliskie spotkanie trzeciego stopnia" z kuną, która po prostu zajrzała do nas przez taras.... 
                                                

Nawet nie podejrzewałam jakie to wywoła przerażenie Ewy...Dopiero wieczorem po przejrzeniu forów, dowiedziałam się jakie spustoszenia czyni w domach i nie tylko... ten uroczy drapieżnik. Nocą nabywamy pieruńsko drogie urządzenie elektroniczne do odstraszania wszelkich gryzoni. Po przetestowaniu, stwierdzamy, że paraliżuje również muchy i komary. Szyld zdjęłyśmy i spakowałyśmy na zimę. 
Jeszcze miłe chwile z Kasią i Kotem

                                                    


                                                      












w cieple bijącym od naszej kozy  + poranne obserwacje bażantów w ostatnich promieniach słońca ...
                                                   














i czekamy na zimę. 
Ewa poszła do pracy (każdy grosz na wagę złota) Ja wróciłam do pracy a nocami przesyłamy sobie zdjęcia, jak chciałybyśmy zagospodarować każdy kąt mieszkania....
jakie schody ?, blat pod oknem w kuchni ?, co z podłogą w przedsionku i łazience ? Jaki kominek ? itd, itp. nieustająca korekta marzeń...      

poniedziałek, 3 listopada 2014

"Bogowie" i serial "Masters of Sex"

Żeby nie zanudzić nieustannym opisywaniem naszych zmagań z budową domu (co jest zasadniczym tematem naszego życia) wrzucam tu również inne tematy :) Tym razem chciałabym polecić filmy, jakie w ostatnim czasie oglądałyśmy. Pierwszy z nich to nagrodzony Złotymi Lwami w Gdyni, film "Bogowie" w reż. Łukasza Palkowskiego o kardiochirurgu Zbigniewie Relidze.
                                                                         

 Dziewczyny z którymi wybrałam się do kina, jako, że mieszkają na śląsku,  znały prof. Religę, jego współpracowników i osiągnięcia Kliniki w Zabrzu. Ja byłam w tej kwestii zielona... Mimo głośnej medialnie pierwszej udanej transplantacji serca w 1985 r., temat był mi dokładnie obcy. Pewnie dlatego, film tak bardzo mną poruszył, że po wyjściu z kina ze ściśniętym żołądkiem nie byłam w stanie mówić, jeść i spać. To znakomity film, świetnie zagrana rola Religi przez Tomasza Kota, świetny scenariusz. Dialogi, muzyka, rzeczywistość kraju z beznadzieją wyłażącą z każdego kąta, esbeckie układy paraliżujące jakikolwiek sens ratowania ludzkiego życia, tchóżliwość doświadczonych lekarzy, podłość...uderzyły po latach ze zdwojoną siłą... Uświadomiłyśmy sobie, że pokonywanie oporu, nieżyczliwości, kunktatorstwa funkcjonuje do dziś... Do tego ilość krwi, brutalność chirurgicznych zabiegów i poświęcenie garstki ludzi oddane z mistrzowstwem przez reżysera plus odrobina humoru i żartobliwego traktowania rzeczy fundamentalnych czyni z tego filmu dzieło wybitne....    polecamy 
                                                                         
                                słynne zdjęcie autentycznego Religi, po trwającej 24 godziny operacji, w kącie na podłodze śpiący kardiochirurg Cichoń...

Kolejnym filmem a właściwie całym cyklem filmów,  jest obsypany nagrodami (21) serial "Masters of Sex", który można było ostatnio oglądać w Ale Kino  ( i pewnie będą powtórki). 
Serial (w dużym uproszczeniu) pokazuje początki badań nad seksualnością człowieka, przypadające w Stanach Zjednoczonych na lata pięćdziesiąte ub. wieku.
                                                                        

                                                                           
  Jak podejmowałam pracę w bibliotece (lata siedemdziesiąte) zanim pojawiła się w Polsce książka Michaliny Wisłockiej "Sztuka kochania", jedynym podręcznikiem dającym odpowiedzi na nurtujące wielu  pytania,  były  "Współżycie seksualne" i "Niedobór seksualny" Williama H. Mastersa i Virginii Johnson (wtedy myślałam, podając książkę, że Johnson to facet, mówiło się : jest tylko książka Mastersa i Johnsona). 
Jest w kolejnych odcinkach sporo groteski i humoru, kiedy obserwowane "obiekty" współżyją w plątaninie kabli i czujników, lub kiedy początkowe obserwacje dr Masters prowadzi ukryty w szafie... itp. Mimo pikantnego tytułu i treści serial obronił się wyczuciem w serwowaniu scen seksu a bogactwo życia  i jego tajemnice dotyczące poszczególnych postaci, czyni z niego serial aspirujący do dobrej sensacji. Do tego dochodzą rewelacyjne kreacje aktorskie kobiet, zwłaszcza odtwórczyni głównej roli przepięknej Lizzy Caplan. Ktoś zauważył, że role kobiet świadomych siebie, mądrych czynią z tego serialu głęboko feministyczny obraz. Świetne dialogi idealnie oddają subtelności relacji damsko-męskich w świecie pełnym pruderii i zachamowań.....  I te stroje ! toalety Libby i garnitury panów...urocze ...
                                                                       

To była rewolucja i dziś oglądając determinację i metodyczne podejście do tej sfery życia przez Billa Mastersa i Virginię Johnson, uświadamiamy sobie,  jak wiele tym uczonym zawdzięczamy....

                                                                     

Zdecydowanie polecamy.