Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

wtorek, 23 września 2014

nitki babiego lata...

Żeby opisać postęp prac budowlanych w "Babim Lecie" muszę się cofnąć do ostatnich dwóch tygodni sierpnia, kiedy ponownie rozgościłam się w Ewy świecie.
Zaczęłyśmy od porządkowania wnętrza domu aby przygotować przestrzeń magazynową pod niezbędne do wykończenia płyty OSB, gipsowo-kartonowe, nowo zakupione drzwi i wełnę mineralną. Sprzątania - MOC. Wnosimy do środka nasze meble ogrodowe - będą pełniły tymczasowe wyposażenie śniadaniowo - kawowe. Kolejnym sprzętem wniesionym jest "koza". Będzie niezbędna, gdy nadejdą jesienne chłody i wilgoć. Porządkuję garaż i obydwa poddasza. Trzeba zrobić miejsce dla kredensu, któremu zamierzamy dać drugie życie... Wspólnymi siłami wciągamy na poddasze (po drabinie !) zapas drewnianych belek, a w odwrotna stronę znosimy płyty gipsowe do wykorzystania na dole... 
Ewa od dwóch miesięcy przy pomocy nastoletniego Dawida buduje ścianki działowe...  (Mam w tym swój udział wypełniając je wełną).Dawid z entuzjazmem uczy się posługiwać kolejnymi narzędziami i jest naprawdę wielkim pomocnikiem. 

                                               
















Nie potrafię wyrazić z jaką benedyktyńską cierpliwością,  Ewa zmaga się z niwelowaniem krzywizn i błędów poprzedników... Niekiedy, żeby przykręcić płyty do pustego miejsca tworzy słupki    z metalowych profili zakotwiczonych do stropu i posadzki. 
A głowa, bark i wyciągnięte ramiona zastępują brakujące urządzenia do podtrzymywania płyt pod sufitem lub skosem...         w taki sposób zrobiliśmy we trójkę sufit w ubikacji...



           
 taki gość nam złożył wizytę...



 a to pierwszy bukiet poświęconych ziół...



  i te pieruńskie sztukówki...
 



 a tak już po obróbce


                       
garderoba                                                    i łazienka




          i już po obróbce...                                 






                              a tu już drzwi gotowe do montażu..
                                       






pierwsze pasmo wełny przymocowanej do sufitu w sypialni i ocieplanie stropu w salonie (masakryczna praca)


                                     
 i pierwsze ściany poddasza... 
            

                                               


     


Kolejnym wyzwaniem z którym musiałyśmy się zmierzyć to DROGA. Prawdopodobnie dwukrotne jej przekopanie pod instalację wodną a następnie elektryczną, sprawiło, że wciąż stała na niej woda. Kilkakrotny przejazd autem tworzył z niej błotne bajoro. Nie potrafię opisać ile taczek kamieni, gruzu, popiołu a w końcu odpadków gipsowo-kartonowych wsypałyśmy w powstałe głębiny. Bez efektu. Zaczęłyśmy kopać rowy po obydwu stronach drogi... 
                                             





Pomogło. 

Sąsiedzi z dezaprobatą i współczuciem kiwali głowami widząc nasze umęczenie... W końcu, dzięki pomocy jednego z nich, nabywamy ciężarówkę żużlu, rozgarniamy
i ...       koniec męczarni....
                                              













Wprawdzie za ładnie to nie wygląda, ale teraz Ewa wyjeżdżając z posesji nie pozostawia za sobą kilometrowego pasma błota na szosie....no i autko nie wymaga nieustannego mycia.
Wyczerpanie, ból wszystkich mięśni, u Ewy kontuzja przedramienia (efekt wiercenia kilkuset wkrętów dziennie) osładzamy sobie wspólnymi śniadaniami, popołudniową kawą przed domem, gdzie nasze marzenia szybują wraz z odlatującymi kluczami... Śledzimy  horyzont, przyglądamy się imponującej grządce z dyniami i nasturcjami... Czasami wydaje nam się, że dynie chcą nam zadość uczynić za porażkę ogrodniczą pozostałych upraw... Kolejne spotkania z przyjaciółmi, 
                                            



zapoczątkowują nam zbiór krzewów, drzew i kwiatów pod przyszły ogród. Jaki to będzie wspaniały ogród...kiedyś...
Tymczasem nasze plony rozdajemy najbliższym...
                                                 



W połowie września ( tym razem na północy) robimy wypad do Malborka i kibicujemy zawodnikom pierwszej konkurencji triathlonu - pływania na dystansie czterech kilometrów w chłodnej wodzie Nogatu.
                                                   











Czeka ich jeszcze 180 km rowerem a później bieg na dystansie 42,2 km. Filmujemy zwycięzcę (pokonał dystans w niecałą godzinę) ...
                                         to filmik od organizatorów

                                                   
i robimy trasę nordic walking wzdłuż odrestaurowanych murów Zamku malborskiego... 
Obiecuję sobie, że przy kolejnej wizycie Ewy, zwiedzimy zamek. Ze zdumieniem dostrzegam niesamowite zmiany w odnowionym zabytku. To już nie jest ten sam zamek, który pamiętam sprzed paru lat.

W ramach renowacji naszych "scioranych" (jak mówi Ewa) ciał i dusz, słuchamy koncertu Chóru Polonii amerykańskiej z Filadelfii.
                                                      

Wzruszam się przy pieśni wykonanej po polsku...
wsłuchuję się w słowa :

...Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi,
Niech cię płacz sierot do litości wzbudzi.
Wygnańcy Ewy do ciebie wołamy,
Zlituj się, zlituj, niech się nie tułamy [...]  


myślę o moich i cudzych nieobecnych... ocieram łzy, nie jestem sama...
Polsko, czemu Twoje dzieci opuszczają gniazda...
Kilka dni później słuchamy koncertu Stanisławy Celińskiej,
                                                

 jej interpretacja "Szeptem" , "Kasztanów" Zylskiej oraz pieśni Papuszy - cudna...a przy okazji polecam jej płytkę o Warszawie....
 równie piękny kawałek...

                                                     
                                               
I tak dwie nomadki, wyczerpałyśmy limit podróżowania na ten rok....          

sobota, 13 września 2014

Fascynacje czytelnicze

Kiedyś już wspomniałam, że wrócę do Joanny Bator, mojej ostatnio odkrytej fascynującej powieściopisarki. "Piaskowa góra", "Chmurdalia", "Ciemno, prawie noc", "Japoński wachlarz" - to tytuły jej książek. Dawno już nie czytałam czegoś równie zajmującego. Jak sięgnę pamięcią, to chyba mogę porównać swoje wrażenia z lektur Isaaca Bashevisa Singera i Isabel Allende.Gdzieś tam również Murakami. Losy postaci, rodzin, całych społeczeństw snują się jak krew płk. Buendii ze "Stu lat samotności" Marqueza. Fajnie jest,  zanużyć się w świat oswojony, przechowywany w zakamarkach pamięci, gdzie niemieckie katalogi OTTO były jedynym punktem odniesienia przy urządzaniu mieszkań a zdewociałe kumoszki determinowały życie osiedli i miasteczek. Z drugiej strony to świat unikalnych porównań,przeniesień, legend, historii... niekiedy przypomina obrazy Jerzego Dudy - Gracza
                                            
 
gdzie mamy (oczywiście w dużym uproszczeniu) przerysowane nasze "zalety" narodowe....
ale jest coś co łączy te treści ; jakaś dobroduszność i łaskawość do naszych ułomności , że się posłużę cytatem z "Chmurdalii" :  

" Fakt, iż Jadzia owinęła pilot przezroczystą folią spożywczą, nie zdziwił Dominiki, od razu zrozumiała logikę matczynego działania; każdy głupi zauważy, że w ten sposób jest higieniczniej i mniej się niszczy. Jadzia uwielbia folię spożywczą, podobnie jak wszystkie nowoczesne środki czystości; podobała jej się lśniąca przejrzysta materia pokrywająca rzeczy ochronną warstwą jak błoną płodową i gdyby coś cudownego dało się kupić w zgrzebnych czasach, kiedy Dominika była małą dziewczynką, matka owinęłaby ją folią od stóp do głów" .
                                                          


Urzekła mnie wykreowana rzeczywistość do tego stopnia, że chciałabym poznać Wałbrzych, i Zamek Książ. A tu malowniczy opis osiedla  z "Piaskowej Góry" : 

"Nowe wałbrzyskie osiedle wyrosło na wzgórzu porośniętym brzozami pogiętymi od wiatrów. Zimą na jego szczycie zwalały się ściany śniegu, które zalegały do maja, pokryte czarną skorupą jak spaloną skórą. W pozostałych porach roku przywiewało tu wszystkie śmieci z okolicy; przy wiosennych wichurach przylatywały nawet gazety z Wrocławia i Legnicy. Targane wichurą latały papiery, strzępy szmat, zardzewiałe rury, martwe ptaki i psie kupy. Nieraz dolecą nawet opakowania od niemieckich czekolad zza zachodniej granicy, z napisami Milka, rysunkami uśmiechniętej krowy i wciąż wyczuwalnym zapachem kakao. Dzieci z Piaskowej Góry będą je zbierać, wygładzać paznokciami sreberka i wąchać tak długo, aż słodki zapach zniknie".
                                                        


Jest w tej prozie takie bogactwo myśli, znaczeń i porównań, że z powodzeniem mogą zastąpić pogłębione rozważania filozoficzne :) ...nawet nie przypuszczałam, że funkcjonują wikicytaty z książek Joanny Bator a ostatnia "Ciemno, prawie noc" została książką roku 2013. Nie dość, że nocami czytałam Ewie fragmenty, to również dla siebie przepisywałam zabawne bądź, głęboko poruszające cytaty. Spróbuję niektóre przytoczyć, np.

myślę, że to credo autorki - 

" Wiem, że świat jest pełen piwnic Josepha Frizla, że większość pozostanie zamknięta. Będą w niej umierali ludzie i zwierzęta. Jestem tylko reporterką. Moja praca polega na zbieraniu opowieści i wypuszczaniu ich między ludzi" (Ciemno, prawie noc);
                                                   


feminizm -
" Będą się uczyć z elementarza, gdzie na obrazkach kuchenny świat mamy oddzielony jest od pracowego świata taty zupełnie tak samo, jak w ich domach. Tata wychodzi, mama zostaje i jest, gdy tata wraca, jakby ją przybito do pecefału.  Gdy dobrze się przyjrzeć, można zauważyć łebki gwoździ wystające z jej stóp i dłoni. Na tatę czeka mama, obiad i fotel, gdzie będzie czytał gazetę. Praca mamy poza domem nie jest pokazana , bo się nie liczy. Latem boso mama, boso tata i motylek boso lata, ale tyle tej równości." (Piaskowa góra); 
o "homoniewiadomo" -

"Ivo uważa, że gdyby Bóg miał coś przeciwko jego orientacji seksualnej, nie obdarowałby go tak hojnie talentami, urodą, pogodą ducha i umiejętnością zjednywania sobie ludzi." (Chmurdalia) ; 

o czytaniu...

"Książki są dla niej jak schody, które prowadzą nie w górę, lecz w dól, ku przeszłości, i staruszka wybiera je ostrożnie i starannie, tak jakby czubkiem wygodnego buta sondowała następny stopień" (Chmurdalia) ;

o niektórych kobietach... (kiedyś o mnie)

" jeśli się postaram nie przywiązywać, nikogo więcej nie utracę" (Ciemno, prawie noc) ;

o sztuce...

" od czasu do czasu jakiś fotograf robił tu artystyczne zdjęcia biedy, która na fotografiach bywa malownicza" (Ciemno, prawie noc).

"Japoński wachlarz" jeszcze nie skończony, z racji miłości do Japonii zostawiam sobie na dłużej, co by smakować treść po kawałeczku...
A tak pożegnałyśmy lato przysiadając na pomoście i przyglądając się karmiącym łabędzie ....