Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

niedziela, 29 sierpnia 2021

Kraków

To nie do wyrażenia, radość, euforia, szczęście, że jedziemy do Krakowa na spotkanie i wystawę. Po dwóch latach pandemii, można spotkać się z wyjątkowym człowiekiem i pójść do Muzeum. Tydzień przygotowań, żeby nasza podopieczna była bezpieczna, spokojna i szczęśliwa, Sprzątanie, mycie podłóg, obiad,.. i już możemy jechać... Mamy się "meldować" z miejsc w których będziemy, ale to już nie problem. Najpierw Muzeum Narodowe i wystawa drzeworytu japońskiego najwybitniejszego artysty japońskiego Hokusai. Tytuł wystawy : WĘDRUJĄC. Jestem oczarowana, uwielbiam te grafiki i rysunki. To mistrzostwo świata. Precyzja szczegółów do granic niemożliwości, egzotyczne stroje gejsz, kobiet, bóstw, samurajów, ptaków, roślin, pejzaży...

                                               



                                                 

                                              






                                                         

                                                   

 

Mamy jeszcze chwilkę do spotkania autorskiego, dlatego wpadamy do poleconej przez autora "Okruchów większej całości" pubu-restauracji "Mleczarnia" na krakowskim Kazimierzu. Jest dyskretny gwar. Większość stolików zajęta, na ścianach monidła ( od niedawna znam to określenie dzięki Mariuszowi Szczygłowi). Wokół przedmioty z odległej przeszłości. Ta chwila jest urocza.

                                             





                                                  
                                                 


                                                












                                                   

W końcu idziemy na ul. Szeroką 16 do Synagogi Poppera, w której mieści się Księgarnia "Austeria". Tam na piętrze będzie spotkanie z wyjątkowym człowiekiem - dziennikarzem, fotografikiem, pisarzem. To cel naszej wycieczki do Krakowa. To było fajne spotkanie. Bohater tego spotkania Bogdan Frymorgen, przepiękną narracją trzyma na uwięzi naszą uwagę od pierwszych do ostatnich chwil spotkania. Nie zawiodłyśmy się. Uzupełnia swoją książkę o fakty, które sprowokowała...odbiór mamy, brata, wielu czytelników...Jego mama odeszła. Zdążyła przeczytać.  Poznaję prawdziwe imię autora : Bogusław. Fajnie. Wracam przeszczęśliwa, a na jednej z moich książek mam autograf autora.
                                             
spotkanie z autorem prowadziła Anna Pawlikowska , odpowiedzialna za redakcję debiutu "Okruchy większej całości"...





                   moja ukochana towarzyszka Ewunia...


                            synagoga Ppppera 

                                                     















Aby uzupełnić wypady do Krakowa, muszę wspomnieć o jednym dniu z festiwalu Kultury Żydowskiej w którym uczestniczyłyśmy. To było spotkanie z Andą Rottenberg. Wybrałam je, bo mam za sobą lekturę kilku jej książek, które były dla mnie kopalnią wiedzy o sztuce i świadectwem życia naznaczonego traumą zmagania się z  uzależnieniem syna aż do jego śmierci, porażkami uczuciowymi. To bardzo mi bliskie. Do dziś nie wiem jak pomóc mojemu synowi, który zagubił się, gdzieś w Londynie...
Wykład Andy był znakomity. Tematem był OGIEŃ w sztuce. Zaprezentowała nam ryciny, obrazy na przestrzeni wieków, przeplatając je narracją o kolejnych prześladowaniach różnych grup ludzkich aż do dnia dzisiejszego. To był mocny, poruszający wykład. Mam kolejny autograf...

                                                 





 

 

czwartek, 26 sierpnia 2021

Pogoria IV i III

 Zadowolone z nabycia bagażnika na rowery ( wiązało się to z dodatkowymi zabiegami, hak + dodatkowa tablica rejestracyjna) postanawiamy zrobić kolejną wycieczkę rowerową. Tym razem pada na akweny wodne Śląska, Pogoria III i IV. Polecone przez Kasai.podróże.eu z fantastycznym komentarzem i zdjęciami. Nasze rowery mają zasięg 50 km, dlatego część trasy musimy pokonać autem. Dzień zapowiada się pięknie. Od rana słońce. Wykupujemy parking i z góry robię pierwsze zdjęcie rozlewiska, zaskoczona ilością biwakujących na jeziorem turystów. 

                                                         














Wybieramy trasę w prawo, lekko zdezorientowane wypatrujemy rowerzystów...Jest kilka dróg...Ruszamy za autem. Dookoła sporo piachu, ale skoro auto daje radę tzn. jest droga. Już po chwili mijają nas kłady, całe upieprzone w błocie, ale oni to lubią. Na  przeciwko wyłania się kawalkada samochodów terenowych, które mijają nas z rykiem silników. My, niestety, nie dajemy rady. Zsiadamy i zaczynamy pchać rowery przez niewyobrażalną piaskownicę. Nasze rowery ze względu na akumulatory ważą ok 25 kg. Zresztą, dołożyłyśmy do tego co nieco, załadowując sakwy na piknik. Po kilometrze pchania, jesteśmy mokre a droga zamieniła się w bajoro błota, nieprzejezdne...

                                                                




Uciekam do lasu. Próbuję się przedrzeć do jakiejś ścieżki leśnej ale dookoła same rozjeżdżone kładami piachy. Spotykamy kolejnych rowerzystów. Przez chwilę udaje nam się jechać. Wyprzedzamy ich. Niestety, znowu droga zamienia się w piaskownicę. Docierają do nas mijani rowerzyści. Mają lekkie rowery. Dziewczyny w bikini, z powodzeniem znoszą upał. Teraz pchamy swoje pojazdy zespołowo... i zespołowo błądzimy. W końcu rozdzielamy się. My musimy odpocząć. Gdy ruszamy ponownie docieramy do podmokłego lasu a droga zamienia się w jezioro... Mamy za sobą jakieś pięć kilometrów pchania (powrót nie wchodzi w grę). Kluczymy z wysepki na wysepkę, w końcu obie toniemy po kostki w bagnie. Docieramy na coś w rodzaju grobli. Słyszymy głosy. Pytam czy jest tam jakaś droga ? Pada odpowiedź, że tak, nawet asfaltowa. Po ułożonych gałęziach próbujemy przedrzeć się przez strumień. Niestety tonie mi rower, wyciągam go resztką sił. Jestem już na drugim brzegu. Pomagam Ewie przejść po gałęziach i nie utopić roweru... Docieramy do drogi. Spotykamy dwóch mężczyzn. Ewie wyrywa się : Nareszcie jakaś cywilizacja !!! Panowie na to : to skąd Panie wracacie ?  - z PIEKŁA !!! odpowiadam. Docieramy do Piekła (miejscowości).

                                                               



   To ślad satelitarny naszego kluczenia przez bagna....   :(

W końcu jesteśmy na ścieżce rowerowej. Spokojnie możemy stwierdzić, że mijają nas tłumy. Cywilizacja mobilna - rolki, hulajnogi, rowery, biegacze, chodziarze z kijkami nordic walking. Jesteśmy dwubiegunowe : Ewa w euforii, bo przygoda, ja w rozpaczy do łez. Przez chwilę myślałam, że się stamtąd nigdy nie wydostaniemy. Akumulator wysuszyłyśmy skarpetkami i zadziałał. Na szczęście. Dalsza trasa była cudowna... piękne widoki. Jechało się bosko. Nad Pogorią III plaża, molo, tłumy plażowiczów (jakby nigdy nie było pandemii).

                                                                  





 To był ostatni dzień lata. Teraz deszcze i ziąb. Już spakowałyśmy meble i leżaki z tarasu. Czek nas demontaż pawilonu ogrodowego. Trzeba poczekać na pogodniejszy dzień. Z pewnością zrobimy jeszcze jesienny wypad na Pogorię I i II. A póki co, trzeba posadzić nowe truskawki i wszystkie cebule tulipanów. Mam nowe miejsce pod funkie i hosty, czyli do roboty....