Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

poniedziałek, 4 marca 2019

Bawaria

Granice mojego poznania znowu się poszerzyły i co nieco okrzepły... Już swobodnie poruszam się wzdłuż i w szerz, obcego skądinąd miasta. Poznaję kolejne zakątki, ulice, parki, uśmiecham się do mijanych zabytków, które niegdyś obfotografowałam. Bez trudu robię zakupy, znajdując ulubione produkty. Nawet znalazłam second - hand .Myślałam, że Regensburg jest pozbawiony takich miejsc... Pochylam się nad każdą spotkaną roślinką i to chyba nigdy mi się nie znudzi, podobnie jak przyglądanie się ptakom, wiewiórkom i królikom...

                                                     







 















Przy okazji robię, co mogę by zrzucić nieszczęsne skutki spowolnionego metabolizmu (hashimoto) 
i nieokiełznanego łakomstwa na słodycze. Odnajduję dwie pływalnie, wybieram tańszą i wykupuję karnet... uwielbiam pływać.
Niespodziewanie poznaję Begonię, drobną istotę. Ma 85 lat i waży 38 kg. Urodziła się w Hiszpanii (zaczyna opowieść, jakby czytała 
w moich myślach), - stąd to baskijskie imię... Jej ojciec był specjalistą od pieców martenowskich. Został oddelegowany do pracy w Hiszpanii na rok. Kiedy zaproponowano mu przedłużenie kontraktu, postawił warunek, że musi do niego dołączyć żona 
z dziećmi. I tak się stało. Firma zapewniła rodzinie pulman, którym matka Begonii wraz z synami, wujkiem i ciotką przejechała całą Europę i dotarła do męża.  Tak się urodziłam... a imię wybrali mi bracia, zachwyceni malutką córką hiszpańskiej sąsiadki -  powiedzieli albo Carmen, albo Begonita... przerywa przymykając oczy, szukając słów polskich. Z Hiszpanii musieli uciekać bo wybuchła wojna domowa, Generała Franko. Ambasada niemiecka powiadomiła ich o ostatnim terminie ewakuacji własnych obywateli... Wrócili do Przysieki k. Opola. Początkowo Begonii dokuczano w przedszkolu, lepiej znała hiszpański niż niemiecki 
ale bracia ją uwielbiali, kiedy przyjeżdżali z wojska na przepustki wozili ją na ramie roweru przez cała wieś... Obaj zginęli podczas wojny, jeden w Rumunii, drugi spadochroniarz, został zestrzelony przez anglików w czasie bombardowania Anglii (byli w Wermachcie). Ojciec pracował na kolei, któregoś razu wrócił z pracy i powiedział, że źle się czuje. Wezwano zakonnicę, która zrobiła mu zastrzyk i furmankę, żeby zawieźć go do szpitala w Opolu... nie zdążyli skonał matce na rękach. Miał 53 lata. Po wojnie Begonia idzie do Technikum Ogrodniczego ale matka codziennie uczy ją pisania po niemiecku, poprawia błędy... Begonia dostaje pracę w Agencji Rolnej skupującej zboże od rolników. Poznaje o 10 lat starszego Ernsta, w 1954 r. biorą ślub. Ciocia szyje jej sukienkę do ślubu ze spadochronu brata (przysłanego wraz z blaszanym identyfikatorem przez Czerwony Krzyż). Co chwilę przerywa, jakby zasypiała... Do drugiego porodu zawiozła siebie sama i dodatkowo, sześcioletniego syna Udo i matkę na tylnym siedzeniu...co ból zatrzymywała się, w końcu dotarła do szpitala 
i tylko zdążyła zawołać, żeby zajęli się matką i synem i zawiadomili męża... Coś mi to przypomina, ale moja historia jest o wiele smutniejsza... Jest niesamowita... Super bohaterka. Po śmierci matki wyemigrowali do Niemiec, gdzie, dzięki doskonałej znajomości języka w mowie i piśmie (za co do dziś jest wdzięczna matce)bez trudu dostaje pracę... Zapytałam jak sobie radzi ? (jest bardzo schorowana),odparła, że jeździ samochodem po zakupy... Swego czasu krążyła o niej anegdota, jak po wylewie synowie zabrali jej auto z garażu, żeby nie zrobiła krzywdy sobie i innym...
i nagle jeden z synów (znany kolekcjoner zabytkowych aut) dostaje telefon od Szefa Salonu Samochodowego - jest tu pańska matka 
i właśnie kupuje nowy samochód... osłupienie odjęło mu mowę. Skutek był taki, że szybko oddali mamie auto. No po prostu aparatka...