Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

środa, 27 października 2021

Wapienne

Niespodziewanie, otrzymałam skierowanie do Sanatorium. Wiele lat wcześniej, po jakimś oficjalnym piśmie, że nie przewidują i coś tam, pogrzebałam złudzenia na dnie szuflady. Tymczasem, stało się. Jestem w najmniejszym Uzdrowisku w Polsce, w Wapiennem. Już pierwszego dnia próbuję rozejrzeć się po okolicy. Trafiam pod jakąś malowniczo położoną kapliczkę, górującą nad doliną. Zrywam topinambur. Trafiam w gęstwinie drzew na cmentarz z czasów pierwszej wojny św.

                                                                     









 











Kolejne dni, przynoszą kolejne zachwyty : Jesień w górach. Okolice toną w płomieniach jesieni. Jest jeszcze słońce. Czytam "Morze wewnętrzne " Donalda Richie'go . Jego oceny, przemyślenia, natychmiast wcielam w życie. "Każda podróż jest w jakimś sensie ucieczką. Gdzieś chcemy dotrzeć, ale też od czegoś uciec" - jak bardzo bliski jest mi ten cytat... Autor rusza w podróż, w poszukiwaniu  pierwocin japońskości. Ukuwa charakterystykę osobowości Japończyków, czerpiąc z własnej, imponującej erudycji, oczytania i wielu lat obserwacji tych ludzi. Czerpię z tego garściami : być tu i teraz, przeżywać miejsce i chwilę całą sobą, napawać się obecnością. Ruszam "szlakiem bukowym" na Ferdel (648 m. n.p.m.) i obiecany  taras widokowy tam usytuowany. Jest cisza, idę samotnie. Rozkosz i zmęczenie. Kapie mi z nosa, wychodzą całe miesiące braku aktywności. Z góry podziwiam okolicę. Już w drodze powrotnej, spotykam całe rodziny z dziećmi i psami. Nawet, ktoś wbiega na górę. Już nie mam tyle siły. Dla mnie to jest wyczyn. Rozpiera mnie radość. Zrobiłam to. 

                                                                         





















Nigdzie nie ma zasięgu, wszyscy biegamy po piętrach i okolicy, żeby nawiązać kontakt z bliskimi. Zupełne odludzie. W dni powszednie można busikiem dojechać do Gorlic. Tam już można uzupełnić braki, znaleźć bankomat. 

W międzyczasie dowiaduję się o świeżo odremontowanej bibliotece w zabytkowej Synagodze w Bieczu. Pół nocy układam plan przemieszczenia się do tego miasteczka. Odpuszczam zbieg i obiad. Warto było. Wszyscy mi pomagają, wskazując autobusy i godziny dojazdu. Biecz jest cudny. Położony na wzgórzu nad rzeką Ropą, z przycupniętymi wokół Rynku kolorowymi, małymi kamieniczkami. Otoczony średniowiecznymi murami obronnymi, z zabytkowymi budynkami, basztami i Kolegiatą w głębi, otoczonej murem z rzeźbionymi figurami naturalnej wielkości ( prawie jak na moście Karola w Pradze). Moje pierwsze kroki kieruję oczywiście do Biblioteki. Jest tak jak przeczytałam. Nowocześnie, pięknie i z zachowaniem pierwotnych śladów Synagogi w postaci oryginalnych fresków na suficie, fragmentów murów a w podziemiach urządzono muzeum pamiątek po bieczańskich Żydach. Słucham wspomnień mieszkańca Biecza na projekcji w kapitalnie przystosowanej piwnicznej niszy. Oglądam zachowane przedmioty codziennego użytku, oglądam mapy, szyldy ulic. Ekspozycja jest wystarczająca i kompletna. Wywiera poruszające wrażenie. Jestem oczarowana adaptacją podziemi i ogólnym wystrojem biblioteki. Wspominam odwiedzoną niegdyś Bibliotekę w Rotterdamie. Tam już też były wygodne miejsca do czytania i pracy indywidualnej z książką. Zachwycają mnie fragmenty murów i fresków na ścianach, w znakomity sposób łączą przeszłość ze współczesnością. Chciałoby się życzyć temu miejscu nieustających odwiedzin i trwania tradycyjnego czytelnictwa. Myślę, że entuzjazm pracowników zapraszających mnie na spotkania i wernisaże malarstwa, szybko nie osłabnie. Jeszcze przechadzam się po Bieczu, wychylam się poza mury obronne i podziwiam skąpaną w słońcu dolinę.

                                                                       










































Przez dwa dni wieje niemiłosiernie. I znowu mamy zalane słońcem wzgórza wokół Wapiennego. Wędruję po okolicy i utrwalam obrazy na pamiątkę w duchu dziękując za ten nieoczekiwany PREZENT.