Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

sobota, 28 lipca 2012

Odessa

21 lipca, Odessa
Po pożegnaniu się z Mishovodnoje, jedziemy ok 400 km do Odessy. Definitywnie opuszczamy Krym....przed nami nowe przygody , nowe Krainy i Państwa. Zamierzamy pokonać autonomiczną Republikę Naddniestrzańską, (chociaż wszyscy nas przed nią przestrzegają i radzą ominąć i wjechać na Mołdawię od Północy lub Południa), także wspomnianą Mołdawię, Rumunię, Węgry i Słowację.Tymczasem do Odessy wjeżdżamy około godz.14:00, zatrzymujemy się w pobliżu schodów "patiomkinowskich" ale jest taki upał, że podziwianie Odessy odkładamy na popołudnie i idziemy na jakieś pyszne jedzonko i nadrobienie zaległości Internetowych. Szukamy lokalu z Wi-Fi oraz kantoru wymiany walut. Ewunia wymienia sporo euro na hrywnie : możemy zaszaleć. Zamawiamy : Ewcia stek z kurczaka a ja jakiś "cyplionek " dla odmiany...okazuje się , że to też kurczak , ale fajnie podany : na pudełku z drewna , świeżo z grilla.








 Smakuje nam i po chwili zmieniamy lokal na cukiernię z WI-Fi i tam serwujemy sobie ucztę tortowo - kawową i do bólu surfujemy po Internecie. Wieczorem ruszamy na osławione schody, jest mrowie ludzi.Cała menażeria zwierząt z którymi można sobie zrobić zdjęcie : orły, pawie, jastrzębie, małpy aligatory, warany i tym podobne...Z transparentu dowiadujemy się, że akurat odbywa się w Odessie Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Zastanawiam się czy jest tu Andriej Zwiagincew ? fajnie byłoby go spotkać.
















 Kupujemy jakieś pamiątki i już późnym wieczorem ruszamy do granicy z Mołdawią postanawiając znaleźć miejsce na nocleg jeszcze na Ukrainie. Mamy przed sobą ok 100 km. Jest coraz ciemniej , coraz puściej na poboczach drogi, nie wiemy co robić...nie czujemy się bezpiecznie. W końcu już po 22ej mając przed sobą jakieś 20 km do granicy zajeżdżamy do stacji paliw w miejscowości Jaszota i tam pytam kobietę obsługującą : czy możemy przenocować obok niej na trawniku. Kiwa przecząco głową, ale prowadzi nas do tyłu za budynek pokazuje bezpieczne miejsce za ogrodzeniem , zapala nam lampę i tłumaczy jak podjechać do tyłu samochodem . Jesteśmy szczęśliwe..., myjemy się, rozbijamy namiot i nasza opiekunka jeszcze wychodzi i pyta czy już może zgasić lampę ? Rano ruszamy na przejście graniczne z tymi "szatanami"  co to się ogłosili wolnym krajem, ale nikt tam nie czuje się bezpiecznie...No cóż nam się poszczęściło, wyłudzili 50 hrw. łapówki i dostałyśmy przepustkę przez ich kraj. Pokonujemy go bez zatrzymywania. Robię jedynie fotografie z samochodu i obie dochodzimy do wniosku , że jest tu normalne życie, i to całkiem cywilizowany kraj , pełen sklepów , magazynów i ludzi na ulicach.











Dojeżdżamy do Rumunii.....a tam czeka na nas Bukowina....

piątek, 27 lipca 2012

SYMFEROPOL

Jedziemy do Symferopola, zatrzymujemy się i zwiedzamy Meczet Kebir-Dżami (1508). To zarówno Ewy , jak i mój pierwszy meczet w życiu. Pracujący w pobliżu budowlańcy pozwalają nam do niego wejść, tylko każą zdjąć obuwie. Mamy zakryte nogi i ramiona (pomimo upału) - pamiętamy o tym wymogu. Wchodzimy na boso...jest urządzony skromnie podłogę zakrywają dywany, brak tu jakichkolwiek obrazów, rzeźb lub innych elementów zdobniczych. Robimy kilka zdjęć.





Następnie podjeżdżamy do Muzeum Sztuk Pięknych i tu spędzamy godzinę przechadzając się i podziwiając płótna Ajwazowskiego, Wrubla, Szyszkina (powszechny kicz polskich reprodukcji) oraz bogaty zbiór pięknego klasycznego malarstwa. Zauważamy nadmiar znudzonych pracownic, skrupulatnie wygaszających za nami światła w salach. Cóż, do nich reforma jeszcze nie dotarła...Zatrzymujemy się na warzywnym przydrożnym rynku i zaopatrujemy się w pomidory, pyszne leczo, czosnek i ogórki. W międzyczasie cykam fotkę zabytkowemu wózkowi

 wykorzystywanemu przez lokalną przekupkę do transportu warzyw. :) odpuszczamy Eupatorię i zasuwamy do Czernomorskoje licząc na zobaczenie fiordów i maleńkich zatoczek wśród nich polecanych nam przez młodych Polaków. Nic z tego, lądujemy na plaży nieziemsko czystej, gdzie pełno meduz wielkości głowy dziecka...mimo wszystko próbuję pływać między nimi ....brrrrryyyy, otrząsając się przed każdorazowym ich dotknięciem. Nie ukrywam , że boję się też poparzenia.




W końcu ruszamy z miasteczka na obrzeza w poszukiwaniu noclegu i zatrzymujemy się na plaży ciągnącej się kilkanaście kilometrów. Cała jest usiana, namiotami i najdziwniejszymi ustrojstwami do spania : widzimy np. samochód wojskowy z drewnianą budką na platformie służącą za letni domek. Podobnie z tirem, gdzie w środku w otwartych drzwiach ktoś rozstawił namiot, pomysły w tym zakresie są nie spożyte...rozbijamy obóz a następnego dnia podczas spaceru brzegiem morza zbieramy omułki vel mule i gotujemy sobie pyszny obiad...











Zostajemy  tu przez dwa dni do 20.07, kąpiąc się i plażując a następnie ruszamy do Odessy.