Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

sobota, 14 lipca 2012

Rybaczoje - Yałta

Wyruszamy z Sudaku do Yałty. Początkowo, zamierzałyśmy zatrzymać się w odległej o 97 km Ałuszcie, ale po zapoznaniu się z  opisem tej miejscowości w przewodniku odpuszczamy, nie ma tam nic specjalnego do obejrzenia poza cudownymi plażami.Dlatego postanawiamy dodać jeszcze 79 km i dojechać do Yałty, uwzględniając ewentualny nocleg wcześniej (może w Hurzufie - gdzieś na plaży?). Tymczasem jedziemy serpentynami wśród gór, a przed nami cudne widoki. Raz wznosimy się szosą na szczyt , bo po chwili prawie pod kątem 90' zjechać w dół. Po prawej i po lewej stronie winnice. To kraina wina. Nagle naszym oczom ukazuje się prześliczna złota kopuła a właściwie kilka złotych kopuł Cerkwi w miejscowości Rybaczoje. Zatrzymujemy samochód. Ewa owija szorty swoim długim ręcznikiem , ja na swoje nakładam coś w rodzaju wiązanej spódnicy. Zakrywamy głowy i wchodzimy do środka. Modlimy się przed świętymi ikonami prosząc w ciszy o szczęśliwe kontynuowanie wakacji i coś jeszcze... Obok Cerkwi unikalne krzewy iglaste, poniżej Muzeum Katastrof Morskich - które odpuszczamy. Zajeżdżamy do Hurzuf vel Gurcuf i po godzinie stwierdzamy , że nie ma szans rozbić się z obozowiskiem na plaży. Musiałybyśmy w znacznym oddaleniu pozostawić samochód, a to nie wchodzi w grę. Plaże w większości płatne... i w większości luksusowe...od razu widać, gdzie wypoczywają "Nowi Ruscy". Także po markach samochodów. Zawsze mamy wyjście : możemy przespać się w samochodzie w jakimś zacienionym miejscu. Zajeżdżamy do Yałty. Przewodnik podpowiada nam pole namiotowe w sąsiedztwie ZOO i Muzeum Zabawek (Poljana Skazek). Trochę błądzimy, w końcu pomaga nam Ewy Nawigacja i znajdujemy to miejsce : nieźle zaśmiecone, zarzucone pozostałymi po remontach materiałami budowlanymi, ale za to z dostępem do strumyka ze słodką wodą. Urządzamy sobie fantastyczną kąpiel, zmywając sól z Morza Czarnego. Trzeba przyznać, że woda słodka jest tu towarem deficytowym i napotykamy beczkowozy dostarczające ją do domostw. Także w wielu  domach widzimy zamiast hydrantu , po prostu umieszczony na dachu domu baniak/beczkę z wodą. Kiedyś w jednym z nich poprosiłam o wodę, to otrzymałam odpowiedź, że to nie jest woda do kąpania tylko do picia. Od tamtej pory nie szastałyśmy wodą, tylko kąpałyśmy się w morzu. Teraz mogłyśmy się chlapać do woli...Dziś Ewunia zachorowała... :( od połowy nocy biegunka, wymioty i to takie chlustające ...totalne zatrucie....Robię jej tylko zieloną herbatę i próbuje spać, chociaż w tym upale to niełatwe...
Cierpi...próbujemy znaleźć przyczynę : pada na skórki od pomidora lub suchej kiełbasy...Jest kompletnie słaba i wycieńczona, ja robię pranie i dziś ustalam, że to dzień "gospodarczy" , zostajemy do jutra...obie wierzymy , że będzie lepiej. Ewa funduje mi obiad za 65 hrw. i dzięki temu mogę na maksa siedzieć w restauracji i ładować kompa, pisać i ładować Ewuni telefon. Coś za coś , choć szefowa wciąż przygląda mi się z dezaprobatą, ale luzik siedzę do bólu....niech sobie nie myślą, że tak łatwo odpuszczę ten drogi obiad...
























1 komentarz: