Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

środa, 11 lipca 2012

Humań - "Sofiówka"

6 lipca 2012 – Umań
Gdzieś w połowie drogi do Winnicy, podejmujemy decyzję, że jedziemy dalej pokonując ok. 500 km. Po prostu spodobało nam się spanie pod namiotem – przy tym nieustającym upale, to po prostu rozkosz (pomijając oczywiście komary). Poza tym , poszło już też sporo kasy i musimy zacząć ciąć wydatki a noclegi podskoczyły w górę, odkąd Polacy ruszyli szturmem na Krym rezerwując, już od stycznia noclegi. Po przejechaniu 300 km gdzieś około południa zatrzymujemy się w Winnicy. Zostawiamy samochód i udajemy się dawnego klasztoru Dominikanów (Soborna 23) w którym mieści się obecnie sobór Przemienienia Pańskiego, gdzie pożyczamy chuściny na głowę i chwilę w boskim chłodzie się modlimy, następnie idziemy do Kościoła NMP Anielskiej (Soborna 12) zbudowanego w 1745 r. znacznie skromniejszego i zamkniętego. Możemy jedynie przez kratę zrobić jakieś zdjęcie.








 A później prędziutko do Cafe z WI-Fi, gdzie siedzimy ze dwie godziny w Internecie i popijamy : ja piwko , Ewa soczek. Tak mija nam południowy upał. Gdzieś około 20 km przed Umaniem, zbaczamy do Małej Sewiastianskiej na prywatne pole namiotowe Korumy. Położone malowniczo nad jeziorkiem, z całym zapleczem gastronomicznym co kilkanaście metrów stolikami pod parasolami , namiotami i w stylu wiejskiej chaty – drewnianym zadaszeniem. Również jeziorko , ma całe mnóstwo pomostów dla wędkarzy , kąpiących się i jak się później okazało nawet kabinę prysznicową. Jest późne popołudnie, na łące miły gwar, przy stolikach ludzie popijający piwko lub zajadający przysmaki z grilla. Rozbijamy obóz nad samą wodą. Natychmiast wskakuję popływać , a Ewunia przygotowuje kolację.









 Później do północy rozkoszujemy się ciastem marchewkowym, piwkiem z Polski i innymi pysznościami. Jest trochę głośno, dyskoteka na całego, gwar a my pośród piątkowych imprezowiczów próbujemy zasnąć. W końcu nam się to udaje , jednak nie na długo...Gdzieś w okolicy 4/5 rano następuje zmasowany przejazd tirów, kombajnów i najrozmaitszych ciężarówek, które robią taki hałas, jakby tuż obok, nad naszymi głowami przelatywały samoloty. Zrywamy się i przenosimy rozstawiony namiot o jakieś 100 m. dalej. To samo robimy z naszym autem. Dogadujemy się z dozorcą tego ustrojstwa (jedno piwo Żywiec) i zostawiamy mu pod opieką namiot postanawiając wrócić tu na kolejną noc. Tymczasem planujemy wycieczkę do Umania i obejrzenie parku „Sofiówka” , daru miłości Szczęsnego -Potockiego (zdrajcy narodowego z targowicy) dla jego trzeciej żony, słynnej piękności Zofii Wittowej Potockiej. Park powstawał przez 10 lat i pracowało przy jego utworzeniu 800 okolicznych chłopów. Po jego ukończeniu 1805 r. , uznano go za najpiękniejszy na kontynencie. Opiewali go Trembecki i Niemcewicz. Na 150 ha umieszczono kilka tysięcy, różnych gatunków drzew i roślin.



















 W sali koncertowej spotykamy nowożenców, którym przygrywa orkiestra. Poza tym Humań ma całą masę zabytków do zobaczenia , ale wybieramy tylko żydowską dzielnicę Turek, miejsce spoczynku przywódcy duchowego chasydyzmu - Nachmana z Bracławia. Przez swoich wyznawców tzw. Chasydów martwych (do dziś istnieje ten odłam w Izraelu) został uznany za wcielenie Mesjasza i po dziś dzień pielgrzymują do tego miejsca Żydzi z całego świata. Spodobało nam się to, że po zniszczeniu w czasie Holocaustu cmentarza i grobu cadyka, kiedy w czasach ZSRR na miejscu kirkutu wybudowano osiedle bloków z wielkiej płyty, Żydzi nie zaprzestali pielgrzymowania do grobu świętego i stopniowo wykupywali mieszkania w tym osiedlu zmieniając ich wygląd, drogowskazy na osiedlu i budując całe zaplecze żydowskie, wraz z kuchniami , bibliotekami szkołami itd....Udało nam się sfotografować jednego religijnego żyda z pejsami, w chałacie i futrzanej czapie.


 :). Natomiast Sofiówka mocno nas rozczarowała...może to z powodu upału ? Akweny wodne, kaskady, strumyki mocno brudne, pełne butwiejącej roślinności, wysychające...Rośliny. Wręcz spalone słońcem, bilety też nie najtańsze – 50 hrw. Za dwie osoby + plan parku -3 hrw. Niestety przewodnik jeszcze droższy, więc ruszyłyśmy przez Park samotnie, padając z pragnienia po dotarciu do jego końca. Ewcia po drodze kupuje L. Dzwoneczek. A dla nas Pepsi-Colę 0,5 l. za 14 hrw. Wypijamy prawie duszkiem. Po powrocie na „ nasze” pole namiotowe, nasz „opiekun” informuje nas, że będzie wielka zabawa i , że musimy się przenieść na drugą stronę jeziora z namiotem. Tak robimy. Rozbijamy namiot : przyrządzamy sobie pyszną kolację i gramy w karty równocześnie przyglądając się przygotowaniom do imprezy. Zjeżdża i schodzi się całe mnóstwo ludzi, a u nas ciszej niż poprzedniego wieczoru...wsłuchujemy się w fajną muzykę i śpiew wykonywany na żywo ...po chwili poprzez dźwięk ze sceny przebija się kilka żeńskich głosów w przejmującym śpiewie ukraińskim. Wtedy ubieramy się i idziemy na festyn. Stajemy w mroku i przyglądamy się grupie kobiet cudownie zawodzących jakąś pieśń po ukraińsku, słów nie rozumiemy. Nie wypada nam się zbliżyć i przysiąść. Zauważyłyśmy, że Ukraińcy bawią się ściśle w swoich kręgach rodzinnych, to nam się wszyscy ukradkiem przyglądają. Ewunia zaprasza nas na piwko lokalne, jest słabiutkie ale pachnie drożdżami i w sumie nie jest złe. Pomału kierujemy się na naszą stronę jeziora i wtedy staje się coś niemożliwego !!!! Spotykamy te kobiety, które wcześniej śpiewały, słyszymy śpiew z pomostu – towarzyszy mu męski głos, zatrzymujemy się i niespodziewanie nawiązujemy rozmowę i wkrótce staje się tak, że dwie kobiety stają przed nami i śpiewają tylko dla nas !!!! a później śpiewa dla nas również mężczyzna (Polak z pochodzenia) przepięknym tenorem...jesteśmy ujęte i wzruszone do łez... Dziękujemy i biegniemy po nasze dowody wdzięczności w postaci kawy i perfum... i w tak cudownym zakończeniu wieczoru kładziemy się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz