Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

sobota, 4 sierpnia 2012

Sucevita i polska wieś Plesza

24.lipca
Rano zajeżdżamy na pyszne śniadanko do przydrożnej restauracji. Wciągamy omlety z dżemem i banany na gorąco polane syropem klonowym z bitą śmietaną, do tego soczki...po prostu UCZTA BOGÓW


Ewunia zwraca uwagę, że wszystkie furmanki mają tablice rejestracyjne a panowie powożący kamizelki odblaskowe- hym w końcu to Europa :)

Ale równie często spotykamy osły w zaprzęgu lub samotnie tuptających z kanami z wodą...

 
W końcu docieramy do Monastyru Sucevita. Jest piękniejszy niż sobie wyobrażałyśmy. Jest ogromny, cały pokryty freskami z postaciami świętych i scenami religijnymi. Od strony południowej częściowo wyblakłymi ale w dalszym ciągu można dostrzec kolory : czerwony, niebieski, żółty.Przechadzamy się w skupieniu po chłodnym wnętrzu Świątyni, modlimy się. Panuje cisza, pomimo sporej gromadki osób zwiedzających.

















 Wychodzimy na zewnątrz i siadamy na trawie w cieniu Monastyru.To zarazem relaks jak i medytacja. Milczymy...a później w drodze powrotnej rozmawiamy o przeszłości, o nieustannym strumieniu wiary niezależnie od wyznania, o naszym do niej stosunku. Niesione zachwytem ruszamy w poszukiwaniu wsi Plesza. Po drodze będziemy miały jeszcze jeden Monastyr : Humorului. Pytam miejscowych policjantów o drogę. Pokazuję mapkę intuicyjnie podejrzewając, że ta wieś jest gdzieś blisko. Zgadza się jest do niej 6 km , ale można tam dojść tylko pieszo (później natykamy się nawet na drogowskaz wskazujący szlaki piesze do polskich wsi). Nas niestety czeka 39 kilometrowy objazd. Dojeżdżamy prawie do celu a tu koniec drogi !!!!  zerwany most, i jakiś objazd dołem przez rzeczkę.




 Zatrzymujemy się przy pierwszym domostwie, przy furtce dwie rozmawiające kobiety. Witamy się po polsku : odpowiadają nam w czystej polszczyźnie.Przedstawiamy się. Pani zza furtki to Helena z d.Różycka, druga niewyraźnie mówiąca po polsku mówi, że śpieszy na mszę, która jest odprawiana w języku polskim.

 Podwozimy ją prawie pionowo wspinając się w górę. Ewa mówi, że momentami samochód zsuwał się po żwirowisku w dół. Było niebezpiecznie. Ja jestem przerażona jak wrócimy !? Idziemy na mszę do Kościółka pod wezwaniem Św.Anny. Ewunia zabiera kamerę i rejestruje przecudny śpiew po polsku, kilkunastu starszych kobiet (mają prawie identyczne chustki na głowach).

 Ksiądz odprawia mszę po polsku, ale już homilia jest po rumuńsku. Nic nie kumamy, robimy kilka pamiątkowych zdjęć a nasza pasażerka informuje nas, że dwa kilometry w górę, jest druga polska wieś : Nowy Solonec i jest tam dormitorium, gdzie będziemy mogły zostać na nocleg.








Jest już wieczór, więc ruszamy w drogę...i to jest drugi największy horror jaki przeżyłyśmy ....(pierwszy przy wjeździe na Ukrainę przez przejście w Krościenku). Zjeżdżamy slalomem w dół wśród stuletnich choinek, pod nami nie ma drogi, tylko żwirowisko, równie dobre jako podłoże dla górskich potoków. Ja klepię zdrowaśki a Ewa żużluje jak kierowca rajdowy by po chwili stwierdzić, "że po tym odcinku samochód nadaje się już tylko do sprzedaży"...nasz Kochany Peugeocik.



 Docieramy do Nowego Solonca. i zatrzymujemy się w pierwszym domu. Wynajmujemy pokój : Ewunia twierdzi, że niedrogo. Mamy łazienkę do dyspozycji. Gospodarze mówią po polsku. Podłączamy do ładowania wszystko co się da, nawet przynoszą nam przedłużacz z kilkoma gniazdkami.Jest dobrze. Jutro ostatni Monastyr : Voronec i opuszczamy Rumunię.            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz