Adam Mickiewicz

...dwie podróże czekają na Ciebie,
Jedna z duszy w wir świata,
druga powrót w siebie"
Adam Mickiewicz

piątek, 8 sierpnia 2014

Wekeend w Babim Lecie

 Przełom wakacyjnych miesięcy przyniósł urocze chwile w gronie naszych przyjaciół, którzy zjechali z północy Polski na południe i nie tylko biesiadowali ale wsparli nas w pracach wykończeniowych domku.To było wspaniałe. Przez dwa tygodnie mojej nieobecności Ewunia wraz z Dawidem wykończyli płytami gipsowo - kartonowymi większość ścian.
                                             


                                                


Jest też już zainstalowany wspaniały wynalazek : bidetta z ciepłą wodą (wykluczyła montaż typowego bidetu, koniecznego dla bądź co bądź trzech niewiast)
                                                        
nasza to właśnie marki Kludi...
                                                    

















a dynie oszalały i rosną już na ścieżce prowadzącej do naszej wygódki.
                                             


                                                    









To był fajny wekeend : prace w domu posunęły się do przodu : Leszek zaszpachlował łącza płyt i ze znakomitą fachowością (wiadomo !) oprawił okna dachowe profilami w taki sposób, żeby można było wykończyć je płytami gipsowymi... 
                                             
                                               









oczywiście były już zrobione przez innych wykonawców, ale dopiero jak ujrzałyśmy pracę Leszka okazało się, jak były źle zrobione. Reasumując, każda kolejna czynność przy budowie ujawnia błędy wykonawcze poprzedników w tym nasze również. Nieznośny ból większości budujących własny dom. Wieczór był już tylko czasem relaksu. W kociołku zawieszonym nad ogniskiem pyrkolił się bogracz, a my graliśmy w karty popijając piwko i żartując z minionego dnia. 
                                            


                                                   








Ta ukochana pora roku sprawia, że czy  śniadanie, czy kolacja to staramy się biesiadować pod gołym niebem, wygrzewając się w porannych 
                                                 
                                     poranna kawka











                              
lub wieczornych promieniach słońca, gdzie jedyną muzyką jest świergot ptaków i dolatujący z daleka dźwięk dzwonów kościelnych. Te ostatnie w obecnym miejscu zamieszkania Ewy są dość upiorne bo słychać je co 15 min. + sygnaturki i przebieg całych mszy przez głośniki rozlewający się po okolicy i denerwujący do granic możliwości. I pomyśleć, że są miejsca w Polsce, gdzie za zakłócanie ciszy grożą poważne konsekwencje. Podejmujemy decyzję pierwszego noclegu w naszym domu. I jak na zamówienie przyroda organizuje nam wyjątkowy spektakl : niesamowitej burzy z piorunami i ulewą , która w końcu dostaje się do wnętrza naszego domu przez nieszczelności wokół komina. :( 
A po burzy,  rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski, których zapach wzmaga nasz apetyt 
                                                      















i w końcu zasypiamy w naszym domu pachnącym drewnem i gipsem, gdzie cisza aż dzwoni... Wysypiamy się bosko a poranek wita nas słońcem  i szumem pszczół unoszących się nad kwiatami dyni ... 
                                               

jedną już widać pomiędzy liśćmi...



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz